"When I first saw you I fell in love and you smiled becouse you knew.''
(William Shakespeare)
-Chodź już, spóźnimy się!
-Chwila, no! – upychałaś
pośpiesznie projekty twoich prac do torby.
Od roku studiowałaś na
wymarzonej uczelni. Swoją przyszłość chciałaś powiązać kiedyś ze światem mody. Z
zamiłowaniem projektowałaś i własnoręcznie szyłaś ubrania, pomagałaś znajomym
wystroić się w zależności od okazji i przyjaciółki często zasięgały twojej rady
czy na randkę z chłopakiem założyć czerwoną, czy raczej tą „małą czarną”.
Poza tym byłaś zwyczajną
ambitną, kochającą czekoladę, leniuchowanie, książki i muzykę dziewczyną.
Razem z twoją najlepszą
przyjaciółką wynajmowałyście mieszkanie w akademiku. Kochałaś Caroline jak
siostrę. Znałyście się od dzieciństwa i to właśnie dzięki niej poznałaś swój ulubiony
boys band – One Direction.
Teraz Caroline stała pod
drzwiami i czekała na ciebie niecierpliwiąc się:
-No ogarnij dziewczyno! Za 15
minut zaczynamy zajęcia!
Szybko wpakowałaś do torby
MP4-kę, parę czekoladek i zestaw przyborów do rysowania.
-Ok., gotowa.
-No nareszcie… Masz prędkość
jak torpeda. - rzuciła sarkastycznie dziewczyna.
Wyszłyście z mieszkania
zamykając drzwi na klucz i szybkim krokiem podążyłyście na uczelnię.
***
Biegłyście na aulę ile
miałyście sił w nogach, ale wasze wysiłki nie wiele dały. Wpadłyście na zajęcia
długo po ich rozpoczęciu.
-… i teraz właśnie powinniście
połączyć wykrojone z szablonu części… - mówiła monotonnym głosem pani profesor,
kiedy próbowałyście cichaczem wemknąć się niezauważone na swoje miejsca.
-Ach! Kogóż ja tu widzę!
-Faaak…! – syknęłaś tylko
półgłosem do Caroline.
-Jak zwykle spóźnione… Mam
rozumieć, że niewyspanie zwyciężyło ze zobowiązaniem? – zaczęła swoje kazanie
profesorka.
-Nie. Zwyciężyła grawitacja. –
szepnęłaś do przyjaciółki.
-No dobrze, siadajcie już. I
oby mi to był ostatni raz!
Połowę wykładu przespałaś, a
połowę przegadałaś z siedzącym obok Braniem na temat nowego filmu Marvela.
Na kolejnych dwóch godzinach
miałyście mieć zajęcia praktyczne. Lubiłaś szyć, ale dzisiaj nie miałaś do niczego
głowy. Rzeczywiście zarwałaś nockę i teraz zachowywałaś się trochę jak chodzący
trup.
-Caroline? – zaczęłaś.
-Hmmm…? – odmruknęła
dziewczyna, co zwykle oznaczało: „Czego znowu”, ewentualnie; „Tylko nie mów, że
jesteś znowu głodna. Jadłaś 15 minut temu!”
-Chyba sobie odpuszczę te dwie
godzinki… Nikt nie zauważy. Wyjdę na świeże powietrze, napiję się kawy… Muszę
się postawić na nogi i doprowadzić do stanu używalności.
-Wiesz, zważając na
okoliczności to chyba dobry pomysł. Wyglądasz jak byś zmyła się prosto z planu
„The walking dead”
-To spotkamy się po południu.
– rzuciłaś na pożegnanie.
-Kup coś słodkiego! –
usłyszałaś jeszcze za sobą głos przyjaciółki.
***
Dzień był naprawdę piękny,
więc kupiłaś kawę na wynos, donata i poszłaś do parku. Usiadłaś w cieniu na
murku fontanny i rozkoszowałaś się świecącym słońcem i wolnym czasem.
Obok ciebie usytuowała się
grupka dziewcząt, na oko ze dwa, może trzy lata młodszych od ciebie. Prowadziły
ożywioną rozmowę, a jedna z nich piszczała i podskakiwała. Zaciekawiona ich
zachowaniem zaczęłaś przysłuchiwać się ich chaotycznej rozmowie:
-O matko! O matko! Nie mogę
uwierzyć!
-Ja też! Tak się cieszę, że w
końcu grają u nas!
-Musimy zarezerwować bilety,
jak najszybciej.
-I to w pierwszym rzędzie!
Koleżanki były tak
rozemocjonowane, że nawet nie zwracały uwagi na to, że dziwnie się im
przyglądasz i perfidnie, co tu dużo gadać podsłuchujesz.
-Katie, pomyśl tylko, w końcu
zobaczymy Zayna na żywo…
Zayna?! Takie imię nie jest
popularne… Czy one mówią o…
-One Direction w USA!!!
***
Do końca zajęć było jeszcze
trochę czasu, więc postanowiłaś sprawdzić, czy aby laski z parku nie bredziły.
Wytypowałaś na klawiaturze:
One Direction; USA. W odpowiedzi otrzymałaś: „To już oficjalne!”, „Chłopcy w
końcu do nas zawitają.”, „Koncert: Nowy Jork.”
Zamknęłaś laptopa i co sił w
nogach pobiegłaś pod uczelnię.
-Caroline! Nie uwierzysz, kto
będzie miał koncert w Stanach! – zaczęłaś wykrzykiwać już z odległości 15
metrów.
-O matko, {T.I.} Co się
stało?!
-Chłopcy przyjeżdżają! Będą
grać tutaj! W Nowym Jorku!
Teraz wy również zaczęłyście
piszczeć, jak dziewczyny z parku. Studenci dziwnie się na was patrzyli, ale wy
nic sobie z tego nie robiłyście.
-Ej, laski! Co jest? –
zagadnęła Lilly, wasza kumpela.
Obwieściłyście jej wesołą
wiadomość, na co ta obdarzyła was szerokim uśmiechem:
-No, tylko weźcie dla mnie
autograf! I fotkę Zayna z dedykacją!
-Jasne, masz to jak w banku. To
co? Lecimy rezerwować bilety?!
-No, ba! – rzuciła tylko
Caroline, po czym obie pobiegłyście w bliżej nieokreślonym kierunku. Może inni
ludzie uznaliby was za dziwne, ale dla was to naprawdę było coś.
Nigdy nie wstydziłyście się,
że jesteście „Directionerkami”. Zawsze byłyście sobą, a jeżeli komuś to nie
pasowało to cóż, jego problem. Na szczęście tych normalnych ludzi, którzy
lubili was takimi, jakimi byłyście, było o wiele więcej.
***
-{T.I.}! No błagam! To nie
wykład, jedziemy na koncert. One Direction nie będą czekać!
Jak zwykle nieogarnięta
wiązałaś trampka myśląc, o czym zapomniałaś. Ale w sumie, co to miało za
znaczenie? Za parę chwil miałaś przeżyć najszczęśliwsze w twoim życiu chwile.
Już teraz byłaś absolutnie pewna, że tej nocy nie zapomnisz nigdy. I miałaś
dziwne przeczucie, że wydarzy się coś… niezwykłego?
Wystrojone i uśmiechnięte
wsiadłyście do autobusu. Podekscytowanie nie pozwalało wam wysiedzieć w miejscu.
Na szczęście na koncert nie miałyście daleko i już po chwili waszym oczom
ukazał się wielki plac i rysujący się w oddali kształt sceny.
Dzierżyłaś bilet w dłoni
niczym relikwię. Niechętnie oddałaś go do sprawdzenia, jakby niepewna czy
dostaniesz go z powrotem. Przekroczyłyście bramki ciągnięte przez tłum
rozszalałych fanek.
-{T.I.}…? Jakoś tak, no … Nie
za dobrze się czuję… - zaczęła niepewnie Caroline.
-Co?! – krzyknęłaś, ale piski
dziewcząt zagłuszyły cię kompletnie.
-Żygać mi się chce!!! –
oznajmiła tobie, i tym samym ludziom naokoło przyjaciółka.
-Że co?! Teraz?! –
wytrzeszczyłaś na nią oczy, jakby dopiero co powiedziała ci, że zaprzestali
światowej produkcji misi Haribo.
-No… To przez te emocje. Chodź
ze mną i pomóż mi znaleźć toaletę. – zajęczała błagalnie.
Pociągnęłaś ją za rękę i
poprowadziłaś sama do końca nie wiedząc dokąd.
-Obyśmy przez te twoje emocje
nie przegapiły tego, na co czekałyśmy całe życie…
Brnęłyście przeciskając się
przez tłum, a Caroline robiła się coraz bledsza.
-Hej! Znalazłam! Tutaj się
chyba wchodzi… - oznajmiłaś głosem pełnym nadziei przemieszanej z desperacją.
-Och, Bogu dzięki… - szepnęła
z ulgą dziewczyna.
-Tylko się pośpiesz! –
poprosiłaś, na co Caroline posłała ci mordercze spojrzenie.
-Okej, okej… Już się tak nie
denerwuj. Poczekam tam. – jęknęłaś i usiadłaś na krześle.
Nagle zobaczyłaś jakiegoś
faceta idącego szybko w twoim kierunku i gestykulującego żywo:
-No, nareszcie! Gdzie ty się
podziewałaś, dziewczyno?!
Wybałuszyłaś oczy i zrobiłaś
zdziwioną minę.
-Yyy… - rozglądnęłaś się na
boki zastanawiając się, do kogo mówi. – Ja…?
-No a widzisz tu kogoś innego?
„Rzeczywiście, pusto jak na
toaletę.” – pomyślałaś.
-Och, kogo ja zatrudniam… -
jęknął mężczyzna. – Za mną.
Byłaś tak zszokowana, że nawet
nie zaprotestowałaś, kiedy nieznajomy pociągnął cię w głąb korytarza. Po chwili
znaleźliście się w… obszernej garderobie.
-No, szybko! Chłopaki wychodzą
za 15 minut! – emocjonował się facet.
Nagle dotarło do ciebie, co
się dzieje. „O matko, o matko…” – myślałaś gorączkowo. Trafiła ci się szansa
jeden na milion i nie miałaś zamiaru dać przejść jej obojętnie obok ciebie.
-Jasne, już się robi! – rzuciłaś
tylko i zaczęłaś gorączkowo przegrzebywać ubrania.
Skompletowałaś pięć
najlepszych kompletów ciuchów, na jakie pozwalał ci zasób, dosyć zresztą
sporej, garderoby.
-Hej, Lou?! Gdzie znikły moje
żelki?! - dobiegł cię znajomy głos. Nie miałaś wątpliwości, kto był jego
właścicielem.
-Och, daj spokój. Przecież
zawsze masz zapasową paczkę! – usłyszałaś głos Louisa.
Nieśmiało wychyliłaś głowę zza
wieszaka z ubraniami. Serce waliło ci jak młotem. Przed nosem przemknęła ci
blond czupryna Niall’a. Nagle chłopak odwrócił ku tobie wzrok:
-Och! Cześć, jesteś tą naszą
nową stylistką, tak? – zagadnął z uśmiechem. – Jestem Niall.
-Y. – wydukałaś. – No... Tak,
wiem. - Właściwie, to jestem tutaj przez pomyłkę.
-Przez pomyłkę? – przerwał
Louis. – To nie jesteś naszą stylistką?– chłopak posłał ci uśmiech, pod wpływem
którego ugięły się pod tobą kolana.
-Znalazłem! – usłyszeliście
uradowany krzyk Harry’ego. – och, cześć. Jesteś tą nową, no nie? Żelka?
I tak, częstując się misiem,
streściłaś chłopcom w kilka minut, jak to się stało, że tutaj jesteś.
-Wiesz co? – zaczął Zayn. – Te
ciuchy, które dla nas wybrałaś są naprawdę spoko, a Rayan nie musi wiedzieć, że
to nie ciebie zatrudnił… Dowie się w swoim czasie.
Zdrętwiałaś. Czy właśnie chłopaki
z One Direction dawali ci do zrozumienia, że chcą, abyś została ich stylistką?
W najśmielszych marzeniach nie
spodziewałaś się takiego scenariusza. A poza tym… Wiedziałaś, że chłopcy są
sympatyczni i mili, ale … Nie spodziewałaś się, że aż do takiego stopnia. W
końcu byli gwiazdami, znanymi całemu światu, a niejednej już osobie sława
uderzyła do głowy jak woda sodowa.
Tymczasem oni traktowali cię,
jak dobrą znajomą, a Harry nawet poczęstował cię swoimi słodyczami!
-No dobra, w takim razie
lepiej szybko się przebierzcie, bo z mojej posady nici… - zaśmiałaś się i
wręczyłaś chłopcom ciuchy.
-Fajny T-shirt. – zagadnął
Louis.
Miałaś na sobie błękitną
bluzkę z napisem „Kep Calm and be forever young”.
-Dzięki… - albo miałaś
wrażenie, albo ten chłopak miał na ciebie dziwny wpływ… -Sama ją zrobiłam… mam
jeszcze kilka z podobnymi napisami.
-Masz talent. Mogłabyś zrobić
jedną taką dla mnie? Z napisem „Keep calm and eat carrots”? – zapytał śmiejąc
się.
-Nie ma sprawy. – odparłaś.
-Hej, Lou! Chodź już, fani się
niecierpliwią! – zawołał Liam. – Dlaczego zawsze trzeba na ciebie czekać?
-Idę, idę. – odparł Lou. – Eh…
To chyba trochę wkurzające, jak ktoś zawsze jest taki… hm „nieogarnięty”…
-Zapytaj mojej przyjaciółki.
Ona też zawsze musi na mnie czekać. – zaśmiałaś się i … - Och, Caroline…
"Masz rację, to są bajki. Ale czy wiesz, kiedy bajki przestają być bajkami? W momencie, gdy ktoś zaczyna w nie wierzyć."
(Andrzej Sapkowski)
Lady Jocker
_________________________________________________
Czuję się zaszczycona, mogąc dodać pierwszego imagina na nasz blog. Jest on jedną z trzech zaplanowanych części fan fiction o Louisie. Mam nadzieję, że choć trochę się wam spodoba i że wywoła uśmiech na waszych twarzach. I baaardzo, bardzo was proszę: KOMENTUJCIE! Dla was to nie wiele, a dla nas to motywacja do dalszego pisania i wielka radość, że komukolwiek chce się czytać naszą twórczość ;)
Świetne;))
OdpowiedzUsuńJetem tu przypadkiem, ale po przeczytaniu jestem pewna, że będę waszą stałą bywalczynią!
OdpowiedzUsuńNaprawdę macie talent! Już nie mogę się doczekać co wymyślisz w następnej części! nie zostawiaj nas dłużej w takiej niepewności! :D
Dziewczyny! Komentujcie! Pomóżmy im się wybić ;)
świetne! naprawdę świetne!! oby tak dalej
OdpowiedzUsuń:)
nominowałam cię do Liebster Awards :D
OdpowiedzUsuńszczegóły u mnie na blogu: http://you-are-mine-i-am-yours.blogspot.com/2013/03/liebster-awards-2-d.html
świetny blog, imagin mi się bardzo spodobał, ale mam jeszcze pytanie czy mogłabym udostępnić Twój blog na mojej stronce na fb o One Direction?
OdpowiedzUsuńJasne, nie ma sprawy! Nawet nie wiesz, jaki to będzie dla nas zaszczyt! :D Byłoby nam bardzo, bardzo miło! :)
Usuń"Jetem tu przypadkiem, ale po przeczytaniu jestem pewna, że będę waszą stałą bywalczynią!" świetny!!
OdpowiedzUsuńŚwietne ♥
OdpowiedzUsuńJesteś genialna *__* dodaj szybko nexta :D
OdpowiedzUsuń