‘Kocham
Cię, bo cały wszechświat sprzyjał mi w tym, bym mógł Cię poznać.’
(Paulo Coelho)
Ciepłe, lazurowe morze, złoty
piasek, smukłe palmy z rozłożystymi liśćmi i bezchmurne niebo. Czyż to nie
brzmi jak najpiękniejszy sen? Oczywiście, że tak! Szkoda tylko, że to nie ja
biorę w nim udział… Pozostaje mi tylko stać z boku i przyglądać się, jak
dziewczyny w moim wieku kąpią się w morzu i flirtują z przystojnymi chłopakami,
kiedy ja muszę obejść się smakiem.
Po raz setny podczas tego dnia
przeklęłam się w myślach. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że zgodziłam się, by
wraz z kolegami ze szkoły uczestniczyć w wakacyjnym projekcie „Młodzi Ratownicy”. Całe dnie siedziałam
na plaży wyglądając potencjalnych topielców. A prawda była taka, że ludzie
naprawdę uważali na siebie oraz na to co robią…
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo
zamyślona – kiedy siedziałam przy wieży ratowniczej podeszła do mnie Emma, moja
koleżanka i usiadła obok zajadając się lodami. Posłałam jej znaczące
spojrzenie.
- Wiesz, że nie możemy jeść w
godzinach pracy. A co jak ktoś naprawdę zacznie się topić? – wskazałam na
spokojne wody.
- Ty go uratujesz! – uśmiechnęła
się triumfalnie po czym, mlaskając ile wlezie, dokończyła swój posiłek. Jak co
dzień nie działo się nic niebezpiecznego, więc zajęłyśmy się rozmową na
wszelakie tematy, by jakoś złagodzić nudę i wytrwać do wieczora.
- POMOCY!!! – z zamyślenia wyrwał
mnie krzyk jakiejś kobiety. Wraz z koleżanką podążyłyśmy wzrokiem za jej
głosem.
Wstałam, by mieć lepszą
widoczność, a zaraz za mną moja towarzyszka. Zaczęłam obserwować morze, kiedy
kilkanaście metrów od brzegu ujrzałam człowieka, który desperacko próbował
utrzymać się na powierzchni.
- Mój Boże! On zaraz się utopi! –
krzyknęła druga „ratowniczka” po czym zaczęła tarmosić mnie za ramię – {T.I}
ratuj go! No ratuj!
Nie reagując na krzyki zebranych
na plaży osób (A w tym Emmy) chwyciłam deskę ratunkową po czym popędziłam w
stronę wody. Nie czułam strachu, jedyne co we mnie żyło to determinacja, by
uratować tej osobie cenne życie. Szybko oceniłam sytuację. Kiedy dopłynęłam do,
jak się przekonałam, chłopaka, złapałam go w ostatniej chwili, zanim zdążył
opaść na dno. Położyłam go na desce i zaczęłam płynąć w stronę brzegu.
Kiedy mi się to udało, a chłopak
bezwładnie leżał na piasku padłam przy nim na kolana po czym sprawdziłam tętno…
CHOLERA JASNA!
- Emma, dzwoń po pogotowie! On
nie oddycha! – dziewczyna już od początku akcji trzymała telefon w swoich
rękach i kiedy tylko usłyszała moją komendę od razu przyłożyła go do ucha.
Zaczęłam wykonywać sztuczne
oddychanie. Zrobiłam 30 uciśnięć i 2 wdechy. Wszystko na nic. Nie poddawałam
się, postanowiłam, że będę o niego walczyć dopóki wystarczy mi sił. Ale za
każdym razem kiedy kończyłam, efekt był dokładnie taki sam jak wcześniej:
zerowy.
- Nie poddawaj się! Proszę cię,
walcz! – krzyczałam do nieprzytomnego chłopaka, ani na moment nie przerywając
akcji. Wokół zdążyło zebrać się pół plaży, która obserwowała każdy mój ruch.
Ludzie zaczęli coś krzyczeć, szeptać między sobą. Ich „ciekawskie” głosy tylko mnie
rozpraszały. Nie powinno się robić z tak poważnej sprawy sensacji.
- Emma! – krzyknęłam po raz drugi
do przyjaciółki, która stała tuż obok mnie, gotowa zamienić się ze mną rolami –
Kiedy przyjedzie to cholerne pogotowie!?
- Już jedzie! – odkrzyknęła po kilku
sekundach. Przepchała się przez tłum żeby przyprowadzić ratowników. Właśnie w
tym momencie chłopak odzyskał czynności życiowe. Odetchnęłam z niewysłowioną
ulgą. Kilku lekarzy podbiegło do niego, położyło na noszach i zaniosło do
karetki, a inny przeprowadzał wywiad z Emmą.
Tym czasem ja, wyczerpana upadłam
na mokry piasek próbując uspokoić targające mną emocje oraz opanować kołatające
z nerwów serce…
Moje serce biło szybko i
nierówno, ciało jakby nie należało do mnie, bo ilekroć chciałam wstać, odmawiało
posłuszeństwa. Przed oczami nadal miałam sceny, kiedy to krzyczałam do
chłopaka, a on prawie umierał na moich rękach… Chwilę później pojawiła się przy
mnie Emma i pomogła mi wstać. Przy jej pomocy dotarłam na koc, po czym
dziewczyna otuliła mnie ręcznikiem.
- Czy zdajesz sobie sprawę, kogo
przed chwilą uratowałaś? – spytała poważnym tonem siadając naprzeciw mnie.
- Człowieka? – spytałam
sarkastycznie kręcąc głową. Jakby to miało jakieś znaczenie. Najważniejsze
było, że nadal żyje…
- Zayna Malika z One Direction… -
mimo że miała niewzruszoną minę, to jej oczy błyszczały niczym dwie iskierki.
- Chyba coś ci się pomyliło. On
tutaj? A gdzie reszta chłopaków? – spytałam z szybko bijącym sercem.
- Kiedy ratowałaś Zayna
rozmawiali ze mną, potem pomogłam im przekonać ratownika, żeby pojechali z nim
do szpitala – dziewczyna przyłożyła dłoń do serca.
- Och… - jęknęłam. Przedtem nie
miało znaczenia kogo ratowałam. Teraz miało. I to naprawdę duże.
Poznać tego chłopaka to było jak
bajka. A jednocześnie i moje marzenie. Lubiłam One Direction, a on był moim
ulubionym członkiem zespołu. Podobał mi się jego głos, styl, wygląd. Jego
filozoficzne myśli, które w ciężkie dni poprawiały mi humor. Wiedziałam o nim
praktycznie wszystko. A nie rozpoznałam go, kiedy stanął ze mną twarzą w twarz.
Może z drugiej strony to jednak dobrze? Może ratując go przed utonięciem nie
myślałabym o jego życiu, jak zwykłego człowieka, ale że za chwilę dotknę moje
senne marzenie? Może zamiast koncentrować się na pomocy, zastanawiałabym się
czy wyglądam na tyle dobrze, żeby mu się spodobać?
Ale to już nie miało żadnego
znaczenia. On odszedł. Jedyna okazja w moim życiu, żeby go spotkać bezpowrotnie
przepadła. Właśnie w tym momencie poczułam jak moje serce pęka na miliny
kawałków.
Następny dzień był dla mnie
jeszcze cięższy niż poprzedni. Nadal miałam przed oczami Zayna, który leżał na
piasku i powoli odchodził z tego świata. A ja z całych sił starałam się pomóc
mu wrócić. Do rodziny, do przyjaciół, do
fanów… do mnie. Nawet nie chciałam myśleć, co by się stało gdybym nie
zareagowała w porę i wskoczyła do wody kilka sekund później. Najbardziej jednak
zastanawiało mnie co skłoniło Zayna do pływania, kiedy wszyscy doskonale
wiedzieli, że tego nie potrafi… A może to wcale nie był on? Może to wszystko
tylko nam się przywidziało?
Siedziałam pod wieżą jakby
nieobecna, w tym czasie Emma bacznie obserwowała morze z nadzieją, że tym razem
jej się poszczęści i będzie mogła uratować członka z One Direction. Ale po
wczorajszych zdarzeniach prawie nikt nie miał ochoty wchodzić do wody.
Nagle ktoś zasłonił mi światło.
Niezbyt zadowolona z tego faktu podniosłam głowę do góry i ujrzałam stojącego
nad sobą opiekuna grupy. Szybko wstałam po czym otrzepałam ciało z piasku.
Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Witam, panno {T.N.} – odezwał
się w nadzwyczaj miły sposób – Ktoś bardzo koniecznie chce się z panią widzieć.
Zmarszczyłam brwi zupełnie zbita
z tropu, ale mężczyzna tylko się uśmiechnął. Skinieniem głowy poprosił żebym
poszła za nim. Po kilku minutach marszu doszliśmy do hotelu, w którym
mieszkaliśmy, a potem zostałam skierowana do jednego z pokoi. Kiedy stanęłam
pod odpowiednimi drzwiami odetchnęłam głęboko, po czym (tak jak mi powiedziano)
weszłam bez pukania.
Przy oknie stały cztery osoby
odwrócone do mnie tyłem. Kiedy usłyszały hałas zamykanych drzwi, odwróciły się
pokazując swoje twarze. Przez moment myślałam, że moje serce stanęło. Przede
mną stało 4/5 One Direction…
- Czy ty jesteś {T.I}? – odezwał
się spokojnie Liam, na co bez słowa pokiwałam głową – A ja jestem Liam, to jest
Harry, Niall i Lou – przedstawiał wszystkich po kolei.
- Cześć – jęknęłam spięta, nie
wiedząc co robię w jednym pokoju ze swoimi idolami…
- Bardzo zależało nam na tym żeby
się z tobą spotkać i podziękować ci za to, że uratowałaś Zayna – odparł po
chwili ciszy Lou. Potem chłopcy zaproponowali żebym usiadła, a następnie
dostałam szklankę mrożonej herbaty.
- Nawet nie wiesz jacy jesteśmy
ci za to wdzięczni – kontynuował szatyn – Gdyby cię tam nie było, gdybyś nie
rzuciła mu się na pomoc… Nawet nie chce myśleć, co by się stało – położył mi
dłoń na ramieniu – Dziękujemy…
- To był mój obowiązek –
odpowiedziałam bardziej pewna siebie – Nie wiedziałam, że to Zayn tonie.
Osobistość, która znajdowała się w wodzie nie miała dla mnie znaczenia.
Najważniejsze było jej życie.
- Mimo wszystko chcielibyśmy cię
też przeprosić – odezwał się Harry –
Gdybyśmy się z nim nie założyli o cholerną głupotę, nie musiałby tam płynąć
ryzykując swojego i twojego życia.
Pokiwałam tylko głową, że
zrozumiałam. Było widać, że chłopcom jest okropnie źle z myślą, że ich
przyjaciel mógł zginąć i to z ich winy. Uśmiechnęłam się przyjacielsko, chcąc
poprawić im humor.
- Powiedzcie mi, co z nim? Jak
się czuje? – zagadnęłam chcąc dowiedzieć się o Maliku coś więcej. Chociaż to mi
pozostało…
- Lekarze mówią, że jego stan
jest stabilny, ale nadal jest nieprzytomny. – odparł w zadumie Payne.
- Właśnie! – krzyknął nagle Niall
– Powinnaś przyjść i go odwiedzić – reszta chłopaków słysząc ten pomysł
zgodziła się z blondynem.
- Nie jestem pewna czy powinnam…
- jęknęłam czując jak na twarzy rozkwitają mi dwa rumieńce – Przecież…
- Uratowałaś mu życie! – krzyknął
Harry – Nawet nie wiesz jak Zayn byłby wdzięczny gdyby mógł się z tobą spotkać!
Po długich namowach w końcu się
zgodziłam. A kiedy chłopy przekonywali mnie, że Malik najbardziej na świecie
pragnąłby spotkać się ze mną, aby osobiście podziękować mi za to co zrobiłam,
po całym żołądku latało mi stado motyli. Umówiliśmy się przed południem w
szpitalu, gdzie miałam spotkać się z … i
w końcu to do mnie dotarło. Z chłopakiem, którego kochałam jak wariatka…
Stałam pod drzwiami jego sali.
Przez całe moje ciało przechodziły dreszcze. Ręce trzęsły mi się
niemiłosiernie. Mój oddech był szybki i nierówny. Miałam wrażenie, że za chwilę
zemdleje. Jak dobrze, że byłam w szpitalu. Przynajmniej szybko by mnie
uratowali…
- Nie bój się – zagadnął
uśmiechnięty Harry otwierając przede mną szklane drzwi – Jesteś wspaniała i
zasłużyłaś na to, żeby się z nim spotkać.
Moje oczy zabłyszczały w podzięce
za podnoszące na duchu słowa, po czym wkroczyłam do pomieszczenia, gdzie leżał
Zayn. Moje serce biło tak szybko, że wydawało mi się, że chłopak zaraz je
usłyszy. Odkąd tylko tu weszłam ani razu nie obdarzyłam go spojrzeniem. Zapewne
patrzył na mnie teraz jak na totalną idiotkę…
W końcu się odważyłam. Podniosłam swoje oczy ku górze i zobaczyłam…
nieprzytomnego chłopaka. W jednym momencie moje mięśnie się rozluźniły, a na
twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Zaśmiałam się sama z siebie i podeszłam
do łóżka.
Usiadłam na krześle, a swoje
spojrzenie utkwiłam w spokojnej twarzy mulata. Wyglądał tak spokojnie,
bezbronnie. Patrząc na niego uśmiech nie schodził mi z twarzy. Czułam się
szczęśliwa mogąc przez chwilę być przy jego boku. Nie panując nad emocjami
wzięłam go za rękę po czym mocno ścisnęłam.
- Cześć Zayn – posłałam mu czuły
uśmiech. Mimo że patrząc na takie sceny podczas filmów, twierdziłam, że to
dziwne, teraz było normlanym zachowaniem i sprawiało mi przyjemność – Bardzo się
cieszę, że wszystko z tobą w porządku.
W pomieszczeniu panowała idealna
cisza, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Czułam, że ta chwila
należy tylko do nas. Mimo że on mógł nie słyszeć moich słów, chciałam mu tyle
powiedzieć.
- Nawet nie wiesz, ile znaczy dla
mnie to spotkanie. Od zawsze moim marzeniem było poznanie ciebie, człowieka,
który zmienił moje życie na lepsze. Wasza muzyka, świadectwo przyjaźni, walka o
marzenia sprawiały, że miałam siłę, by walczyć z szarą codziennością. Jesteś
wspaniałym człowiekiem, piosenkarzem i przyjacielem… Chciałabym ci tyle
powiedzieć. Tak wiele dzieje się teraz w moim sercu, ale nie umiem zamienić
tego na słowa. Ale i tak dziękuję losowi, że pozwolił mi spotkać cię na swojej
drodze. Dzięki temu, już nic nie będzie dla mnie straszne, bo wiem, że marzenia
się spełniają…
Odgarnęłam z oczu pasmo włosów i
drugą dłonią złapałam jego ciepłą rękę. Moje serce przepełnione było radością,
że coś takiego przytrafiło się właśnie mnie…
- Mimo że nie możesz mi
odpowiedzieć i tak jestem najszczęśliwszą dziewczyną będąc tu z tobą, teraz.
Chociaż wolałabym żebyś był cały i zdrowy… Ale na szczęście wszystko dobrze się
skończyło. Możemy pogratulować sobie owocnej współpracy – zaśmiałam się, a
następnie westchnęłam – Ach, Zayn, jesteś cudowny, proszę nigdy się nie
zmieniaj…
W tym momencie byłam mu nawet
skłonna powiedzieć, że darzę go wielkim uczuciem, pomimo tego, że go nie znam i
moje wyobrażenie o nim może zupełnie mijać się z prawdą. Ale on i tak nigdy by
się o tym nie dowiedział, przecież i tak niczego nie słyszał…
Nagle na korytarzu zrobił się
straszny hałas. Odwróciłam głowę w tamtą stronę, a w drzwiach stał Lou z
przerażoną miną. Puściłam dłoń Zayna po czym wyszłam na korytarz. W moją stronę
zmierzała rozhisteryzowana Perrie Edwards. Dziewczyna Zayna Malika. Różowe
klapki spadły z moich oczu, a magiczna atmosfera prysnęła niczym bańka mydlana.
Odwróciłam się napięcie po czym podążyłam korytarzem. Słyszałam za sobą głosy
chłopaków, ale je zlekceważyłam. Wyszłam na dwór, a po moich policzkach
spływały strużki łez.
„Idiotka! Totalna idiotka! Co ty sobie myślałaś!? Czego oczekiwałaś!?
Happy endu!? Dobre sobie! Twoje życie to nie bajka, a ty w żadnym wypadku nie
jesteś księżniczką. Pogódź się z tym. Przegrałaś. I tak nie miałaś szans…
Jesteś tylko zwykłą, nic nie znaczącą dziewczyną. Jesteś n i k i m!”
***
Pomóż mi. Mów do mnie. Trzymaj mnie za rękę. Ratuj mnie… Nie obchodź!
Potrzebuję cię!
Wszędzie była ta przerażająca
ciemność, pustkowie bez drogi, głębia bez dna. Całe moje ciało przeszywał
ogromny ból, tylko ręka jakby promieniowała ciepłem dając mi odrobinę ukojenia
aby całkowicie nie zwariować. Słyszałem… jak do mnie szeptała, każde słowo. Mówiła
takie pięknie, prosto z serca, a ja chciałem się tylko uśmiechnąć, dać jej
jakiś znak, że ją słyszę i nawet nie ma pojęcia jak dobrze, że jest tu teraz ze
mną. Tak bardzo chciałem otworzyć oczy, zacisnąć jej dłoń, ale całe ciało
odmawiało posłuszeństwa… Zawdzięczałem jej życie i pragnąłem podziękować, ale
nie mogłem. Bałem się, że już nigdy nie będę mógł tego zrobić…
Nagle jej delikatna dłoń puściła
moją, a przez całe ciało przeszedł zimny dreszcz. Próbowałem krzyknąć, żeby ze
mną została, ale nie potrafiłem. Mój głos nie mógł przedostać się do „tamtego” świata. Potem poczułem się
tak, jakbym wynurzał się z wody i zaczerpywał świeżego powietrza. Otworzyłem
oczy. Moje spojrzenie napotkało się z niebieskimi tęczówkami, a fioletowe włosy
załaskotały mnie w policzek.
- Zayn! Jak dobrze, że nic ci nie
jest! – zachlipała Perrie przytulając mnie mocno – Kiedy tylko usłyszałam o
wypadku, nie mogłam zostawić cię samego. Wsiadłam w pierwszy samolot, żeby być
tu, z tobą.
- Gdzie… gdzie jest tamta
dziewczyna? – szepnąłem nadal nie do końca wybudzony. Jedyne czego teraz chciałem
to zobaczyć jej twarz…
- Jaka dziewczyna? – zdziwiła się
niebieskooka – Nie było tu nikogo oprócz mnie!
Spojrzałem na chłopaków, którzy
stali przy drzwiach. Ich spojrzenia były inne, nieodgadnione. Jakby bali się
cokolwiek powiedzieć, przyznać. A ja i tak wiedziałem swoje. Była tu.
Dziewczyna, dzięki której nadal oddychałem… Ona odmieniła moje życie. I
chciałem żeby o tym wiedziała. Zapragnąłem, żeby od tej pory stała się jego
częścią. Nawet za cenę wielu wyrzeczeń, bólu i rozczarowań.
Posłałem Lou porozumiewawcze
spojrzenie, który szepnął coś do chłopaków. Wszyscy spojrzeli na mnie, a po
chwili na ich twarzach gościł lekki uśmiech. Kochałem ich za to, że niezależnie
od podjętych decyzji zawsze gotowi byli mnie wspierać. Wyszli. Wziąłem głęboki
oddech i…
- Perrie ja...
***
Siedziałam na piasku z
podkulonymi nogami. Wpatrzona w pomarańczową kulę chowającą się za spokojne
wody próbowałam nie błądzić myślami wokół tego jednego chłopaka. Chociaż tak
trudno było mi znieść myśl o porażce. Ale to musiało się tak skończyć… Za dużo
sobie wyobrażałam, pozwoliłam ponieść się wyobraźni i teraz musiałam za to
zapłacić ogromną cenę. Moja fanowska miłość przysłoniła mi zdrowy rozsądek i
zawładnęła nad moim ciałem i umysłem. A ja głupia się jej nie opierałam,
chociaż doskonale wiedziałam ile przyniesie mi to bólu i cierpienia.
Westchnęłam cichutko na samą
myśl, że Zayn spędza teraz swoje najszczęśliwsze chwile wspólnie z Perrie.
Bolało mnie to, nawet bardzo. Chyba jak każdą fankę, która była w nim zakochana.
Ale mimo wszystko cieszyłam się, że choć chwilę mogłam trwać w wyimaginowanym
przeze mnie świecie. Bo nikt nie mógł mi tego odebrać…
- {T.I}…? – usłyszałam głos za
plecami. Odwróciłam się z naburmuszoną miną, pewna, że to moi przyjaciele po
raz setny próbują przekonać mnie, żebym poszła z nimi do klubu. Jednak kiedy
zobaczyłam kto za mną stoi, zamarłam.
Bezwładnie otworzyłam szerzej
oczy i buzię. Z nerwów zaczęły trząść mi się ręce. Jakaś tajemnicza siła pociągnęła
mnie do góry. Stałam teraz twarzą w twarz z Zaynem Malikiem.
- Zayn… - szepnęłam nie widząc
jak wyrazić to, co działo się w moim sercu – Co ty tu robisz?
- Musiałem przyjść się z tobą
zobaczyć – podszedł bliżej, tak, że dzieliło nas zaledwie kilkanaście
centymetrów. Patrzył mi w oczy, a ja z każdą chwilą czułam jak coraz bardziej
się od nich uzależniam – Chcę ci podziękować…
- Zrobiłabym to jeszcze raz jeśli
zaszłaby taka potrzeba – uśmiechnęłam się lekko, a mulat mi zawtórował.
- Posłuchaj, muszę ci coś
powiedzieć. Tylko proszę, nie zrozum mnie źle – chłopak zaczął gubić się we
własnych słowach – Ten wypadek, on… odmienił mnie i to jak teraz patrzę na
świat. Chcę porzucić przeszłość, to co stare. Zacząć nowe życie… i pragnę,
żebyś to ty była jego częścią…
Moje serce biło tak szybko, że
wydawało mi się, że zaraz wyrwie się z mojej piersi. Chciałam coś powiedzieć,
cokolwiek. Ale nim zdążyłam otworzyć usta chłopak złożył na moich wargach
delikatny pocałunek przepełniony miłością, lękiem, niepewnością i obietnicami.
Odwzajemniłam go, chcąc przekazać mu to samo…
I nagle, cała wymyślona przeze
mnie rzeczywistość stała się namacalną prawdą. Wtedy stało się dla mnie jasne,
że jeśli coś jest wartościowe trzeba na to cierpliwie czekać…
‘Kiedy
naprawdę zapragniesz miłości - będzie ona czekać na Ciebie.’
(Oscar Wilde)
To naprawdę ważne dla nas, byście wyrażały swoje opinie! Dzięki temu możemy lepiej pisać i sprostać Waszym wymaganiom! I oczywiście: z każdym komentarzem chcemy więcej pisać!
Od przyszłego tygodnia będziemy dodawać Imaginy DWA RAZY W TYGODNIU! Mamy nadzieję, że to zmotywuje Was do częstszych odwiedzin i wyrażania opinii! Cieszycie się, prawda? ;)
Właśnie wróciłyśmy z filmu, gdzie główną rolę grał nasz kochany Lou! :D Tytuł to: "Louis pogromca hejterów" - naprawdę fajna opowieść i dużo zabawy. Nie wierzycie?!
KLIK!, prawda, że to nasz Tommo?! :D
Lady Jocker pragnie poinformować, że zgodnie z waszymi prośbami część 2 Imagina o Lou pojawiły się już wkrótce (czytaj - na początku tygodnia ;)
Na prawdę świetne! :D Czekam z niecierpliwością na więcej! :) ♥
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńJak to mozliwe, ze pod tym opowiadaniem sa tylko 2 komentarze? No jak?!?!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie bylo niesamowite. Dawno nie czytalam tak dobrego. Dopiero dzisiaj znalazlam tego bloga i sie zastanawiam, dlaczego jest tak malo komentarzy. Imaginy sa genialne. Kazdy jest odbrebna hitoria, w ktora mozna sie maksymalnie wczuc, poczuc sie jak glowna bohaterka. Wystepuja swietne opisy, dialogi, wszystko jest swietnie skomponowane. Perfect!
Bd kontunuowala moja "przygode" z tym blogiem <3