środa, 4 września 2013

Imaginki cz. I

1. Przyjechała do ciebie w odwiedziny kilkuletnia kuzynka, a ty musiałaś pilnie wyjść z domu, więc poprosiłaś Harryego, żeby się nią zajął przez jakiś czas. Kiedy wracasz do domu zastajesz to:
 


2. Od dłuższego czasu podobasz się Harremu. Chłopak próbuje zdobyć o tobie jakieś informacje, żeby móc ci zaimponować. Pewnego razu podsłuchał, jak mówiłaś do przyaciółki, że zawsze marzyłaś o księciu z bajki. Następnego dnia pod swoją szkolną szafką zastajesz taki widok:



3. Louis: Stary, [T.I.] mnie zabije! Zjadłem jej ostatnie pudełko czekoladek, a na dodatek dostała dzisiaj okres...
Harry: Idzie tu! Kryj się, będę cię osłaniał!



4. Zbliżają się święta, a ty nie możesz być ze swoim chłopakiem, który jest aktualnie w trasie i ma wrócić dopiero za dwa miesiące. Rozmawiacie ze sobą na skypie:
Harry: Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęsknię. Tak bardzo chciałbym, żebyś tu była...
Ty *próbując go pocieszyć*: Nie martw się. Niedługo się zobaczymy. A wtedy kto wie, może nawet upiekę ci pierniczki...?



5. Jesteście z Harrym na imprezie u twoich znajomych. Okazało się, że jest tam tez twój stary przyjaciel, z którym nie widziałaś się parę dobrych lat. Witając się chłopak mocno cię przytula na oczach Hazzy. Jego reakcja:



6. Siedzisz sama w domu, kiedy nagle twój telefon zaczyna wibrować. Okazuje się, że to wiadomość od Nialla. "Musisz zrobić coś z Harrym. W połowie próby powiedział, że nie wytrzyma bez ciebie dłużej już 5 minut i próbował zwiać. Oto co musieliśmy z nim zrobić, żeby nie uciekł:"



7. Złapałaś grypę i na kilka dni jesteś przykuta do łóżka. Niall nie odstępuje cię nawet na krok. Cały czas pyta, czy czegoś ci nie potrzeba i czuwa przy tobie do późna. Nalegasz, żeby odpoczął trochę, bo przecież dasz sobie radę, ale chłopak jest nieugięty. Kiedy rano się budzisz zastajesz swojego chłopaka śpiącego na kanapie obok. Delikatnie przykrywasz go kocem i z uśmiechem patrzysz, jak śpi :)



8. Ty: Nie Harry! Nie możemy zatrzymać tego kotka!
Harry:



9. Chłopcy właśnie udzielają wywiady na żywo. Lou bardzo cię prosił, żebyś tez przyszła. Jesteś już spóźniona i wbiegasz zmachana na salę, gdzi mam miejsce całe zajście. Mina Louisa, gdy zobaczył, że jednak przyszłaś:



10. Reporter: Harry, co się dzieje, kiedy [T.I.] i Zayn sa razem?
Hazza: No jak to co? Jest ogień xD



11. Jesteś na koncercie chłopców, ale masz dzisiaj jakiś zły dzień. Harry będąc na scenie próbuje cię rozśmieszyć i poprawić ci humor:



12. Ty *do Liama*: ALE ŻE JAK TO KUPIŁES TYLKO 5 PACZEK ŻELKÓW ZAMIAST 10, TAK JAK CI KAZAŁAM?! WRACAJ TUTAJ!!!



13. Ostatniej nocy ostro zabalowaliście z Harrym i twój chłopak na koncercie jest komplenie nieprzytomny.
Hazza: Ale Zayn... Ten mikrofon nie działa!
Zayn: Najpierw musisz go właczyć... *facepalm*
Liam: Cokolwiek brałeś zeszłej nocy nie bierz tego więcej.



14. Jesteś z Perrie u chłopców. Dość długo ich nie ma, więc postanawiacie sprawdzić, co się z nimi stało. Przeszukujecie cały dom i okazuje się, że jest pusty.
Perrie: Nie byłyśmy jeszcze w łazience!
*wchodzicie do łazienki*
Oto, co ukazuje się waszym oczom:



Ty: A mówią, że to dziewczyny robią tutaj dziwne rzeczy...

15. Lou: ...  a tego ptaka wytatuowałem sobie na znak miłości di [T.I.]
Reporter:Yyy... Ptaka?
Harry:

 
_________________________
 
Ojojoj... Jak mnie tutaj dawno nie było! No, ale już jestem xD
Pomyślałam, że takie krótkie imaginki z gifami lub zdjęciami będą pozytywną odmianą na naszym blogu. Opowiadania tez będą się pojawiać, więc nie musicie się martwić :D
Trochę za dużo Harry'ego, ale najlepsze obrazki były właśnie z nim xD
Mam nadzieję, że taka forma notek się wam podoba. Napiszcie w komentarzach, co o tym sądzicie i czy chcecie kontynuacji. Proszę, to dla mnie bardzo ważne, a wam zajmie tylko kilka chwil.
So... I came back!
 
Lady Joker

niedziela, 18 sierpnia 2013

#14. Louis


Tego dnia w Londynie świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmury, która mogłaby przeszkodzić w pięknej i słonecznej pogodzie, trwającej do końca dnia. Wracałam właśnie ze szkoły, a moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół pysznego obiadu i błogiego lenistwa przed telewizorem, kiedy zostałam przez kogoś złapana za nadgarstek i zatrzymana.
Niezadowolona z tego faktu obróciłam się w stronę osoby, która to zrobiła i zamarłam. Przede mną, w całej swojej okazałości, stał nie kto inny jak tylko Louis Tomlinson – członek One Direction. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, czego może chcieć od zwyczajnej dziewczyny, ktoś taki jak on? Poczułam jak serce staje mi w piersi, a w głowie panuje kompletny mętlik.
- Potrzebuję pomocy! – szepnął konspiracyjnie, zbliżając swoją twarz do mojej – Chłopcy zrobili mi kawał, zabrali mi wszystkie pieniądze i komórkę, a potem zostawili tutaj samego. Nie mam jak wrócić do domu... Czy mógłbym liczyć na twoje dobre serce?
Uśmiechnął się miło, składając ręce jak do modlitwy. Wzruszyłam tylko ramionami i wyciągnęła z torebki portfel, w którym znalazłam kilkanaście funtów. Nie byłam wielką fanką tego zespołu, co wcale nie znaczyło, że go nie lubię, a ten chłopak nie wyglądał jakby sobie ze mną żartował, więc postanowiłam, że zlituję się nad nim i ofiaruję mu te pieniądze, żeby mógł wrócić do swojego domu, gdzie wiedzie idealne życie światowej gwiazdy.
- Proszę, mam nadzieję, że ci się przydadzą – uśmiechnęłam się podając chłopaki kilka banknotów
- Jesteś wspaniała! – ucieszył się Louis, chowając pieniądze do kieszeni – Dziękuję, yyy…
Chciał wymówić moje imię, ale niestety go nie znał. Poprawiłam torbę zwisającą z mojego ramienia i wyciągnęłam przed siebie dłoń, którą chłopak po chwili uścisnął.
- {T.I}, miło mi poznać – odpowiedziałam, czując jak po ciele przechodzi mi przyjemny dreszcz
- Jesteś czwartą osobą, którą proszę o pomoc i pierwszą, która mi jej udzieliła – uśmiechnęłam się tylko, mówiąc, że to nic takiego. Odparłam, że muszę wracać do swoich spraw i obróciłam się zmierzając w stronę przejścia dla pieszych. Po chwili usłyszałam za sobą krzyk Lou - To przeznaczenie!
Ostatni raz spojrzałam w jego stronę, po czym uśmiechnęłam się lekko ironicznie, kiwając głową. Przeznaczenie? Na pewno nie w moim przypadku! Następnie przeszłam na drugą stronę ulicy, a kiedy spojrzałam w stronę, gdzie jeszcze kilka minut tremu rozmawiałam z członkiem One Direction, nie było tam już nikogo…


Przemierzając kolejne ulice miasta, dostałam wiadomość od swojej współlokatorki, która prosiła mnie, bym po powrocie ze szkoły wstąpiła jeszcze do sklepu po coś słodkiego, a potem sama przypomniałam sobie, że powinnam udać się jeszcze do biblioteki, żeby oddać kilka zaległych książek, które nosiłam w torbie od przeszło 2 tygodni.
Skręciłam w kolejną uliczkę i skierowałam się w stronę sklepu spożywczego. Po kilku minutach stałam przed półką z różnymi słodyczami, zastanawiając się, co mogły byśmy zjeść dzisiejszego wieczoru podczas romantycznego filmu. W końcu wrzuciłam do koszyka paczkę cukierków i czekoladę z orzechami.
- Na twoim miejscu wziąłbym tę z truskawkami – o mało nie przewróciłam półki słysząc za sobą trochę znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam, że przede mną stoi nie kto inny jak Louis!
- Louis?! Co ty tutaj robisz do cholery? – spytałam, bardziej zaskoczona, niż zezłoszczona jego widokiem – Przecież miałeś jechać do domu! – tak naprawdę już zapomniałam o tym, co wydarzyło się kilka godzin temu i ponowne spotkanie Tomlinsona było dla mnie niemałym szokiem.
- To prawda, ale stwierdziłem, że ważniejsze jest udowodnienie ci, że nasze spotkanie to czyste przeznaczenie – odparł poruszając zabawnie brwiami, podążając krok w krok za mną
- Och, dałbyś już spokój – przewróciłam oczami, zmierzając w stronę kasy – Nie musisz nagrywać jakieś płyty, czy coś?
- Aktualnie muszę podążać za swoim przeznaczeniem – westchnęłam słysząc jego słowa, nie odzywając się już więcej, gdyż stwierdziłam, że to i tak nie miało by sensu.
Zapłaciłam za produkty i skierowałam się w stronę biblioteki, a Louis nie odstępował mnie nawet na krok. Coraz bardziej zaczynało mnie denerwować, że śledzi mnie, niby sławny, ale i tak natrętny, chłopak, który wziął sobie za cel honoru wyprowadzenie mnie z równowagi. Kiedy dałam mu pieniądze, powinien jej wziąć, wsiąść do najbliższej taksówki i wrócić, jak sam mówił, do domu. Nie wiem, po co dalej tak bardzo chciał spędzać ze mną czas.
W końcu zatrzymałam się gwałtownie, tak, że Lou, który szedł za mną, nieprzygotowany na takie coś wpadł w moje plecy. Skrzyżowałam ręce na piersi i posłałam chłopaki znaczące spojrzenie.
- Słuchaj… Lou. Wiem, że na pewno jesteś mi wdzięczny za te pieniądze, ale nie musisz się aż tak bardzo odwdzięczać. Cieszę się, że mogłam ci pomóc i to doceniasz, ale to, co robisz jest ponad to, ile ci ofiarowałam. To nie jest przeznaczenie, mój drogi, po prostu ci pomogłam i to wszystko…
Chłopak już otwierał usta, ale pokręciłam tylko głową i nie czekając na więcej szybko skierowałam się w stronę ulicy prowadzącej do budynku biblioteki. Kiedy byłam na miejscu oddałam książki i wybierałam sobie kilka nowych. Między półkami spotkałam też koleżankę z uczelni, która zaprosiła mnie na kawę do pobliskiej kawiarenki. Zadowolona z jej propozycji, zgodziłam się bez namysłu. Kierując się do kawiarni, z ulgą stwierdziłam, że Louis wreszcie zostawił mnie w spokoju i odszedł. Z drugiej jednak strony poczułam się źle, że byłam dla niego niemiła i mogłam sprawić mu przykrość.


Podczas rozmowy z koleżanką nie mogłam skupić się na niczym innym, jak tylko na błękitnych oczach Louisa oraz jego promiennym uśmiechu. W jednej chwili pożałowałam, że odprawiłam go z kwitkiem, sprawiając tym samym, że nasze drogi już nigdy w życiu mogłyby się ze sobą nie skrzyżować. Było mi szkoda, że nie było go ze mną w bibliotece – może pomógłby mi wybrać jakąś wartą uwagi książkę albo polecił jeszcze nieznanego przeze mnie autora? Teraz i tak było już na wszystko za późno. Byłam smutna i zła, że zachowałam się w tak dziecinny sposób i sprawiłam, że to, co mogło okazać się wspaniałą przygodą, na bardzo długi czas, zakończyło się po kilku chwilach. W końcu nie codziennie zwykła dziewczyna z uczelni spotyka na ulicy sławną osobę, która zaczyna się nią interesować po paru minutach znajomości. A ja, jak zwykle zaprzepaściłam coś tak obiecującego…


Słońce powoli chowało się za wysoki budynki, kiedy wolnym krokiem wracałam do domu, nadal mając przed oczami twarz chłopaka, którego spotkałam kilka godzin temu. Byłam już prawie pod domem, kiedy w jeden chwili zatrzymałam się i otwarłam szeroko buzię. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom w to, co widziałam!
Na schodach prowadzących do mojego mieszkania siedział wesoły Louis, który przebierał w miejscu nogami i rozglądał się ciekawsko na boki. Dopiero po chwili zauważył, że stoję przed nim i intensywnie mu się przyglądam, wyprostował się i uśmiechnął.
- Louis, dobry Boże, co ty tutaj robisz? – starałam się panować nad emocjami i nie pokazywać, że jednak naprawdę cieszę się, że widzę go siedzącego na stopniach prowadzących do mojego domu.
- Już ci mówiłem, to przeznaczenie – uśmiechnęłam się tylko, pochylając głowę na prawą stronę – I nie mam zamiaru tak tego zostawić, więc… Czy umówisz się ze mną w sobotę?
- Jeśli się zgodzę, to dasz mi w końcu spokój? – spytałam krzyżując ręce na piersi
- O nie! Wtedy to dopiero się zacznie! – posłał mi jedno ze swoich najlepszych spojrzeń
Jeszcze raz obejrzałam chłopaka od góry do dołu. Miał uroczy uśmiech i magnetyczne spojrzenie. Wyglądał słodko, mając na sobie czerwone spodnie, koszulkę w paski i białe trampki, spod których nie wystawały skarpety. Został obdarzony wspaniałym uosobieniem, wielką cierpliwością, ale nie można mu było również odmówić natarczywości. Jednak te wszystkie cechy sprawiały, że wydawał się w moich oczach po prostu idealny…
- W takim razie zgoda! – odparłam po chwili namysłu, po czym wspólnie z Lou zaczęliśmy się śmiać.


Chaba Baba

__________________________________

Tak, to chyba powrót… a tak mi się przynajmniej wydaje…

Nie wiem co mam powiedzieć, po prostu brak mi słów na to wszystko, co działo się ze mną podczas ostatnich miesięcy. Naprawdę NIE CHCIAŁAM zostawić bloga. Kochałam go, jak każde moje małe blokowe dzieło! Próbuję znaleźć odpowiedź dlaczego zawiodłam, ale boję się, że nie muszę jej szukać, bo tak naprawdę od samego początku wszystko wiedziałam…

Gdy wchodziłam na bloga co jakiś czas widziałam, że go odwiedzacie! Naprawdę na niego wchodzicie i mimo że milczycie, to jednak statystyka mówiła sama za siebie. Czy w takim razie byłybyście tak łaskawe i ze skruszonym sercem mogłabym liczyć na Wasze wsparcie. Jeśli Was tu nie będzie – ja nie mam czego szukać na blogu. To bardzo proste.

Niestety Lady Jocker już do nas nie wróci. Nie pytałam jej o to, ale doskonale zdaję sobie sprawę, jaka byłaby jej odpowiedź. Wiem też, że tematyka 1D przestała ją interesować, a przecież nie będę nikogo trzymać bez jego dobrej woli. Ale nawet jeśli… jeśli tylko będziecie chciały, ja będę się starać robić wszystko, żebyście ze mną zostały z przyjemnością tu wracały.

1. CZY CZEKACIE NA KOLEJNE IMAGINY? CZY CHCECIE ŻEBY TEN BLOG DALEJ FUNKCJONOWAŁ? CZY BĘDZIECIE TUTAJ ZAGLĄDAĆ?
JEŚLI CHCECIE, ŻEBYM TU DLA WAS BYŁA – SKOMENTUJCIE!

2. JEST KTOŚ CHĘTNY DO POMOCY W PROWADZENIU TEGO BLOGA? KTOŚ CHCIAŁBY ZOSTAĆ ADMINKĄ I POMÓC MI ROZSŁAWIĆ NASZE IMAGINY? POTRZEBUJĘ DWIE DZIEWCZYNY, KTÓRE KOCHAJĄ PISAĆ I CHCĄ WSPÓŁTOWARZYSZYĆ TEGO BLOGA RAZEM ZE MNĄ!

IMAGIN + KRÓTKIE INFORMACJE O SOBIE (Jakie masz doświadczenia pisarskie, od kiedy piszesz? Czy prowadziłaś już bloga? Wiek? Itp.) WYSYŁACIE NA ADRES IMAGINY.1DIRECTION@GMAIL.COM


Jeśli ktoś miałby wątpliwości i jakieś zastrzeżenia:
Przeniosłam się z tego bloga TUTAJ, gdzie zamieszczałam swoje posty znajdujące się tutaj. Dlatego od razu prostuję: niczego nie skopiowałam ani nie ściągnęłam od nikogo! 

środa, 29 maja 2013

It's time to leave



Moje Drogie Directioners!

Z tej strony Lady Jocker. Pisze do was tę notkę, ponieważ mam wam coś do zakomunikowania.  Jak zapewne zauważyłyście ostatnio nie udzielałam się zbytnio na blogu. Mam teraz na prawdę dużo spraw na głowie i ciężko mi się z tym wszystkim ogarnąć. Same zapewne wiecie, jak to jest. Zamiast skupiać się na imaginach, musiałam poświęcić się pisaniu pracy rocznej z informatyki, a jej tematem, uwierzcie mi, nie było fan fiction o 1D. Po prostu potrzebuję trochę przerwy, żeby wziąć swoje życie w garść. Nie mówię, że odchodzę na stałe. Po prostu potraktujcie to jako chwilowy, hm… urlop? No a poza tym wciąż macie Chabe Babę, która działa na pełnych obrotach.

Chciałabym podziękować serdecznie wszystkim moim kochanym czytelniczkom. Jest to mój pierwszy blog i każdy komentarz, każda wasza opinia, a przede wszystkim fakt, iż nie pisałam już dla samej siebie naprawdę mnie uskrzydlił i pozwolił uwierzyć, że może jednak to, co robię nie jest nadaremne i bezsensowne.

Jak już tak weszłam na temat podziękowań, to… Chabo Babo! Tak, tak. Ty. Czuj się wyróżniona xD Wiedz, że gdybyś nie zachęciła mnie do poprowadzenia wspólnego bloga, moje prace zapewne nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. A tak poza tym to chcę Ci podziękować, że zawsze jesteś ze mną i cierpliwie wysłuchujesz moich żali i znosisz głupawki. I pomimo tego, że jesteśmy tak różne jak ogień i woda, to jednak potrafimy znaleźć wspólny język.

Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że chwilowo przełączam się na „offline”. W końcu blog nadal będzie funkcjonował, a ja serdecznie was zachęcam do odwiedzania go i czytania imaginów naszej drugiej autorki.

No więc, Do zobaczenia (?)

Lady Jocker



sobota, 18 maja 2013

#13. Zayn cz. II



Potrafię czytać z twoich oczu. Potrafię czytać w twoim sercu. Zakochasz się i będziesz cierpieć.
(Paulo Coelho)

Jej błękitne tęczówki wpatrywały się we mnie z ogromną ciekawością, ale zdziwieniem jednocześnie. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, widząc przed sobą różowo-włosą obładowaną torbami. Przełknęłam głośno ślinę czując jak całe moje ciało sztywnieje. Widząc moją reakcję dziewczyna wymusiła uśmiech i obejrzała mnie od góry do dołu.
- Cześć, czy jest może Zayn? – spytała spokojnie rozglądając się po wnętrzu mieszkania.
- Tak, tak – ożywiłam się, próbując wypaść naturalnie – Proszę, wejdź.
Wpuściłam ją do środka modląc się, by Malik miał na sobie cokolwiek. Podążyłam za dziewczyną, która stanęła na środku salonu i rzuciła na ziemię swoje walizki. W tym momencie z pokoju wyszedł Zayn. Odetchnęłam z ulgą widząc go w ubraniu, z idealnie ułożonymi włosami.
- Perrie! – krzyknął po czym wziął dziewczynę w ramiona i zaczął ściskać – Dlaczego nie powiedziałaś, że wracasz wcześniej!? Przyjechałbym po ciebie, zrobił kolację, cokolwiek.
- Chciałam zrobić ci niespodziankę – pocałowała chłopaka w usta – Ale chyba mi się nie udało…
Jej spojrzenie zatrzymało się na mnie, po czym przeniosła je na mulata, widocznie oczekując odpowiedzi co robię w domu jej chłopaka i to późno w nocy.
- Och, to jest {T.I}, początkująca piosenkarka – poczułam jak moje oczy robią się momentalnie większe – Spotkaliśmy się na dzisiejszym koncercie i zaproponowałem jej, że omówimy parę istotnych spraw związanych z jej  przyszłą karierą.
- Miło mi poznać, jestem {T.I} – odparłam po chwili ciszy ściskając rękę dziewczyny. Zayn dał mi znak żebym wreszcie coś powiedziała i pomogła mu w tym marnym przedstawieniu – Bardzo cię przepraszam, że tak zasiedziałam się u twojego chłopaka, ale kiedy Zayn zaczyna mówić o muzyce traci się przy nim poczucie czasu.
- W porządku, cieszę się, że ci pomaga – odparła wyraźnie uspokojona Edwards tuląc się do Zayna, który obejmował ją ramieniem. W duchu musiałam przyznać, że wyglądają razem naprawdę ładnie…
- Cóż, nie będę wam już przeszkadzać – odparłam, nie chcąc nadużywać zaufania Perrie. Zarzuciłam na ramiona kurtkę i wzięłam torbę – Na pewno się za sobą stęskniliście, więc zostawiam was samych… Zayn – chłopak oderwał swoje spojrzenie od niebieskookiej – Dziękuję ci za rozmowę, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Chłopak bez słowa skinął głową nawet nie odprowadzając mnie do wyjścia. Kiedy zamykałam za sobą drzwi, ostatnie co widziałam co namiętnie całującą się p a r ę.

Zaczęły targać mną zimne dreszcze mimo że na dworze było stosunkowo ciepło. Poczułam jak coś przewraca mi się w żołądku, a oczy zaczynają mnie piec. Nie miałam zamiaru o tym myśleć, ale cały czas wracałam do wydarzeń sprzed kilku chwil. Nadal miałam przed oczami Zayna, który tak bardzo  ucieszył się z widoku Perrie. Jego ciepły głos kiedy do niej mówił, silne ramiona obejmujące jej ciało. W tym momencie poczułam się po prostu cholernie zazdrosna, że m ó j Zayn poświęca uwagę innej kobiecie.
Jego oczy były niczym dwie iskierki kiedy zobaczył ją w swoim pokoju. Jeszcze nigdy nie widziałam w nich tyle radości i blasku. Czy kiedykolwiek były takie, kiedy widywał się ze mną? Czy chociaż raz przytulił mnie tak mocno i jednocześnie czule, jak ją tego wieczoru? Czy mówił do mnie tak pięknie kiedy się spotykaliśmy, żeby spędzić ze sobą noc? Doskonale znałam odpowiedź, ale tak bardzo nie chciałam się do tego przyznać. Wolałam gdybać, że po prostu nigdy tego nie zauważyłam. Choć to było tylko perfidne kłamstwo.
Nie chciałam wracać do domu, czułam, że najpierw muszę pomyśleć o wszystkim, co wydarzyło się do tej pory. Szłam spokojną ulicą Londynu przypominając sobie to, jak się poznaliśmy, jak spontanicznie i naturalnie rozmawialiśmy tego wieczoru w klubie. Jak obiecywaliśmy sobie, że to co robimy jest tylko czystą zabawą bez zobowiązań. Był dla mnie taki dobry, romantyczny, szarmancki. Nigdy nie dawał mi odczuć tego, po co tak naprawdę się spotykamy. Zachowywaliśmy się niczym para i niekiedy zapomniałam, gdzie leży granica zdrowego rozsądku.
I podczas tych 4 miesięcy, jakie spędziliśmy wspólnie, z dala od wszelkich trosk i smutków, zaczęłam czuć do niego to, czego nigdy nie powinnam. Zaczęło kiełkować we mnie uczucie, które powinnam zdusić już w zarodku. Ale nie potrafiłam, nie chciałam tego. Przecież on też zachowywał się, jakbym była dla niego wszystkim. Szkoda, że wierzyłam w to tylko i wyłącznie ja. On nigdy nie powiedział mi tych dwóch magicznych słów, nigdy nie dał mi do zrozumienia, że czuje coś więcej. Tego nie było w naszej umowie. A ja się do niej nie zastosowałam…
Perrie była naprawdę piękną i utalentowaną dziewczyną. Kim byłam ja by z nią konkurować? Nikim. I tak się też czułam. Serce Malika było już zajęte przez tą dziewczynę. To jej wyznawał miłość, to do niej zwracał się z czułością. To o nią się troszczył. Ja byłam tylko zabawką na jakiś czas, którą można wyrzucić kiedy stanie się niepotrzebna. Byłam po prostu po to, żeby zapełnić pustkę w jego sercu…


Wróciłam do domu. Amy jeszcze nie spała, co przyjęłam z niezadowoleniem. Ostrożnie weszłam do środka, po czym szybko minęłam kuchnie, w której znajdowała się moja przyjaciółka i wesoło gawędziła przez telefon.  Od razu skierowałam się do łazienki i nie zdejmując ubrań weszłam pod prysznic.
Chciałam zmyć z siebie jego dotyk i zapach. Pragnęłam pozbyć się uczucia wykorzystania i porzucenia. Czułam się paskudnie z myślą, że oddałam swoje ciało bez najmniejszego uczucia, że zrobiłam to wszystko tylko dla fizycznej przyjemności.
Woda spływała po moim ciele, sprawiając, że ubranie coraz bardziej się do mnie kleiło. Tak bardzo chciałam, żeby to wszystko okazało się tylko sen, koszmarem, z którego się obudzę i nie dopuszczę, by coś podobnego wydarzyło się w moim życiu…
Wyszłam na korytarz. Z ubrań kapały strużki wody pozostawiając za mną ślady. Chciałam być silna, ale nie dałam rady. Chciałam pokazać wszystkim, że umiem ponieść konsekwencję swoich decyzji, ale nie umiałam. Upadłam na podłogę przytłoczona emocjami i bezradnością, a po moich policzkach zaczęły płynąc łzy.
- {T.I}! – Amy przybiegła na piętro i kucnęła obejmując mnie swoimi ramionami – Co się dzieje? Kto ci to zrobił?
- Za… Zayn… - załkałam wiedząc, że dziewczyna zna odpowiedź na to pytanie. Bez słowa wtuliłam głowę w jej pierś i pozwoliłam, żeby rozpacz mną zawładnęła. Amy pozwoliła, bym wypłakała się na jej ramieniu, nie mówiła nic, tylko delikatni głaskała mnie po włosach.
- Czy chcesz mi powiedzieć co się stało? – spytała kiedy trochę się uspokoiłam. Podniosłam się z jej kolan i usiadłam pod ścianą. Zrobiłam zniesmaczoną minę po czym spojrzała na przyjaciółkę.
- No proszę! Możesz już powiedzieć „a nie mówiłam”! – warknęłam, na co dziewczyna zrobiła zdziwioną minę – No co tak patrzysz?! Tylko nie udawaj, że nie wiesz co się stało!
- Może i wiem, ale chciałabym żebyś sama mi o tym opowiedziała – odpowiedziała łagodnie łapiąc mnie za rękę. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu miała łagodny wyraz twarzy i jak prawdziwa przyjaciółka chciała mi w tej chwili tylko pomóc.
- Byłam taka głupia… Wydawało mi się, że panuję nad swoimi uczuciami, że znam granicę. Myliłam się. Byliśmy u niego w domu, leżeliśmy w łóżku, całowaliśmy się… Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, poszłam otworzyć, a tam… stała Perrie! Perrie Edwards! Dziewczyna Zayna Malika! – schowałam twarz w dłonie – Gdybyś widziała jego minę kiedy ją zobaczył. Tego nie da opisać się słowami! Jeszcze nie widziałam tak szczęśliwego człowieka… Kiedy oni czule się witali, ja stałam z boku, jak niepotrzebna rzecz… I wtedy zrozumiałam, po co mu byłam potrzebna…
- Tak mi przykro.
- Niepotrzebnie. To nie twoja wina. Próbowałaś mi pomóc, a ja i tak wiedziałam swoje. Amy, tak cholernie mi przykro, że cię nie posłuchałam…
Po raz kolejny tego dnia rozpłakałam się rzewnie. Dziewczyna mocno mnie przytuliła i trzymała w swoich ramionach. Próbowałam dziękować Bogu, że mam teraz przy sobie osobę, która pragnie mi pomóc i chce być ze mną w tych trudnych chwilach. Ale jedna, cholerna myśl nie dawała mi spokoju – że w ramionach tego jednego mężczyzny poczułabym się najszczęśliwsza.


Ile można wytrzymać bez osoby, którą darzy się miłością, która jest dla nas niczym powietrze? Bez widoku której obumiera się niczym kwiat? Czułam jak z dnia na dzień brakuje mi sił, jak moje serce staje się coraz słabsze…
Od tamtego wieczoru minął już tydzień. Bez jego widoku, bez jego głosu. Bezskutecznie próbowałam zapomnieć, wymazać z pamięci to, co łączyło nas do tej pory. Te obrazy żywy we mnie i sprawiały mi ogromny ból. Bo powoli zdawałam sobie sprawę, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś…
Perrie przeprowadziła się do Zayna. Spała w tym samym łóżku co my, dotykała tych samych miejsc na jego ciele co ja, jej usta łączyły się jego, tak samo jak moje… A ja nie mogłam nic z tym zrobić, on nigdy nie był mój, nie należał do mnie…
Próbowałam się z nim skontaktować. Codziennie pisałam do niego wiadomości i dzwoniłam. Nie wiedziałam na czym stoję. Czy wszystko jest już skończone? Czy miałam wymazać z pamięci te chwile i jego samego? Ponieważ Zayn nic jeszcze nie powiedział tliła się we mnie nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone. Że to tylko chwilowy „kryzys” i za kilka dni znowu będziemy mogli się spotkać.
Codziennie przepraszał mnie krótkim sms’em, że ma dużo pracy lub jest z Perrie i bardzo ciężko jest mu znaleźć chwilę dla n a s… Ale zapewniał, że tęskni i czeka na moje pocałunki. Że brakuje mu mojego głosu i ciepłych rąk. O, jakże chciałam wierzyć, że to wszystko jest prawdą…
Z dnia na dzień wiadomości stawały się coraz krótsze, a potem zanikły całkowicie. Nie odbierał moich telefonów ani nie odpisywał na sms’y. Za każdym razem starałam pokazać się mu, że jednak jestem warta kilku minut, że przecież nie mógł zapomnieć, co przeżył u mego boku…
I tak pewnego dnia, po prawie dwóch tygodniach samotności, dostałam od niego wiadomość. Chciał spotkać się w jego mieszkaniu dzisiaj wieczorem. Nie pokładałam się z radości, to było jak deszcz na moją duszę, która przez ten czas stała się suchą pustynią.


Równo o umówionej godzinie stanęłam pod drzwiami jego mieszkania. Serce biło mi jak oszalałe, tak długo go nie widziałam, tak bardzo się za nim stęskniłam, ale… co mu powiem kiedy w końcu stanie przede mną? Że jest dla kimś więcej niż tylko kolegą, z którym miło jest pójść do łóżka? Że znaczy dla mnie więcej niż sama mogłam to sobie wyobrazić? Że go kocham?!
Moje rozmyślania przerwał jego cichy głos. Podniosłam głowę i napotkałam jego czekoladowe oczy. Uśmiechnął się lekko po czym wpuścił mnie do środka. Bez dotyku, bez pocałunku. Strapiona, przestąpiłam próg i udałam się do pokoju. Poprosił bym usiadła, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie.
- Perrie ma koncert i będzie dopiero po północy – wyjaśnił Malik starając się nie patrzyć mi w oczy. Myślałam, że wykona jakiś konkretny ruch, że weźmie mnie na ręce i, jak zawsze to robił, zaniesie do sypialni i przypomni mi dlaczego tak bardzo za nim tęskniłam.
Nic się takiego nie stało. Nadal siedział niewzruszony na fotelu i przyglądał mi się badawczo. Chyba ujrzał w moich oczach zawód, bo westchnął ciężko. Bawił się chwilę koszulą, dopóki nie zaczął mówić:
- {T.I}, nie wiem od czego zacząć, ale musimy porozmawiać – przełknęłam głośno ślinę, nie mając pojęcia o co mu chodzi.
 W tej chwili w mojej głowie panował kompletny mętlik. Nagle chłopak zajął miejsce obok mnie i złapał za rękę. Po raz pierwszy odkąd tu przyszłam musnął delikatnie w usta. Chciałam pogłębić pocałunek, ale mi nie pozwolił. Wydawało się, że robił to wszystko pod przymusem…
- Nie myśl, że żałuję tego co stało się między nami, tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil – zaczął wyliczać – Dzięki tobie poznałem życie od innej, ekscytującej strony. Świat już nigdy nie będzie dla mnie taki sam. Ale obydwoje doskonale wiemy, że nic nie trwa wiecznie i ciągle zachodzą zmiany…
- Zayn – jęknęłam cicho coraz bardziej gubiąc się w jego słowach – O co chodzi?
- Poprosiłem cię, żebyś przyszła, ponieważ muszę zadać ci jedno, jedyne pytanie. Nic więcej od ciebie nie chcę, tylko szczerej odpowiedzi – pokiwałam głową, że rozumiem – Co czujesz?
- Nie wiesz? – szepnęłam splatając nasze dłonie – Nie dałam ci tego dostatecznie do zrozumienia?

Niech moje łzy popłyną hen, daleko, aby mój ukochany nie dowiedział się nigdy, że płakałam z jego powodu.
(Paulo Coelho)


Chaba Baba

_____________________________________________

Jak obiecałam, tak dodaję 2 część historii o Zaynie. Mam nadzieję, że potrzymam Was w napięciu do następnej, ostatniej już, części. 

Mam również kilka naprawdę ważnych informacji. Otóż dowiedziałam się dlaczego Lady Jocker nie chce (Tak! NIE CHCE) dodawać Imaginów. Otóż moja przyjaciółka nie ma zamiaru marnować swojego cennego czasu na pisanie czegoś, co nawet nie jest doceniane. Zraził ją brak komentarzy i obojętność. Po prostu straciła motywację do pisania. I wcale się jej nie dziwię... 

Jak mam być szczera to również nie podoba mi się pisanie dla JEDNEGO komentarza pod Imaginem. To po prostu sprawia mi wielką przykrość, że nikomu nie podoba się to, co piszę. Bo ja własnie tak to odbieram. Jak mam być szczera to nie wiem co będzie dalej. Być może dopiszę ostatnią część do tej historii i na razie z tym skończę. Bo nie widzę sensu, żeby ciągnąć to dalej. Boli i to bardzo. Ale życie jest trudne i trzeba podejmować wiele raniących decyzji...

Bardzo proszę Was o komentarze, jeśli cokolwiek Wam na nas zależy! 
Do zobaczenia....? 

sobota, 11 maja 2013

#12. Zayn cz. I




"Tonight we should be more than friends…"
(Inna – “More than Friends”)

BIP! BIP! BIP! O nie! Dlaczego noc musi trwać tak krótko? Dlaczego nie mogę zostać w cieplutkim łóżku, owinięta w pachnącą pościel i jego silne ramię? Dlaczego życie musi być takie ciężkie?
Nie otwierając oczu wymacałam na stoiku nocnym budzik, po czym chcąc go wyłączyć, zrzuciłam na podłogę, ale to wcale nie sprawiło, że to piekielne urządzenie umilkło. Niechętnie otworzyłam oczy i bez głębszego przekonania podniosłam się do pozycji siedzącej. Przeczesałam swoje włosy i zeskoczyłam z łóżka. Złapałam dzwoniące urządzenie i szybko go wyłączyłam. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie śpiącemu, ale na szczęście nie wzruszyły go moje poranne przygody z budzikiem.
Pozbierałam wszystkie ubrania z podłogi i nie fatygując się pójściem do łazienki, szybko przebrałam. Złapałam w ręce torbę i po raz ostatni omiotłam wzrokiem cały pokój, aby sprawdzić czy nie zostały w nim żadne moje rzeczy. W końcu lepiej dmuchać na zimne…


Ciepły, wiosenny wiatr otulił moją twarz. Ludzie nieśpiesznie podążali chodnikiem, każdy w swoim kierunku. Spojrzałam na zegarek, który błyskawicznie mnie dobudził. Byłam spóźniona. Znowu. Przyśpieszyłam kroku wkładając ręce do kieszeni. W jednej z nich znalazłam papierosa. Bez namysłu włożyłam go do ust, a potem wyciągnęłam z torby zapalniczkę. Kiedy zaciągałam się dymem pomyślałam o n i m. To on przyczynił się do tego, że zaczęłam popalać i na pewno zostawił używkę w mojej kurtce, bodajże kilka dni temu. Byłam jednak przekonana, że nie będzie miał mi za złe, jeśli „pożyczę” ją sobie, na dobry początek dnia. Byłam zdania, że i tak za dużo pali, więc mogłam śmiało powiedzieć, że w tym momencie wyświadczyłam mu przysługę. Na samą myśl o jego brązowych oczach i pogodnym usposobieniu uśmiech wkradł się na moją twarz.
Do szkoły wpadłam dokładnie w połowie przerwy. Modląc się w duchu, by nie spotkać dyrektora, popędziłam do sali, w której miała odbywać się druga, dla mnie pierwsza, lekcja. Kiedy tam dotarłam w ławce już siedziała Amy. Uśmiechnęłam się widząc przyjaciółkę, po czym śmiałym krokiem wkroczyłam do środka.
- O! Widzę, że nasza królewna się już wyspała. Jak minęła noc? Była pełna wrażeń? – syknęła dziewczyna bez powitania, widząc jak siadam obok niej.
- Amy, co cię ugryzło? – spytałam lekko przybita jej słowami. Wiedziała, że nie lubię, kiedy karci mnie za to jak wygląda m o j e życie.
- Kiedy masz zamiar wrócić do domu? – fuknęła na obdarzając mnie spojrzeniem.
- Dzisiaj… może… - nerwowo podrapałam się po karku.
- Może!? – krzyknęła uderzając dłonią w blat białej ławki. Posłałam jej karcące spojrzenie, żeby ściszyła swoja zachowanie. Ta tylko teatralnie przewróciła oczami. – Za dużo czasu spędzasz z tym chłopakiem…
- Przesadzasz! – błyskawicznie zaperzyłam, ale jednocześnie nie mogłam sobie wyobrazić, że miałabym spędzić chociażby jeden wieczór bez niego – Po prostu dobrze się razem bawimy i tyle.
Dziewczyna posłała mi znaczące spojrzenie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami, nie wiedząc o co jej chodzi. Amy przez moment biła się z myślami. W końcu, jakby coś do niej dotarło, westchnęła ciężko.
- Życie to nie jest komedia romantyczna, {T.I} – zachowywała się jakby pozjadała wszystkie rozumy świata – Nie myśl, że twoja przygoda skończy się tak, jak te wszystkie opowieści z Natalie Portman czy Milą Kunis w rolach głównych.
- Amy! – zaśmiałam się – Przecież wiesz, że to tylko głupie filmy!
- Tak, ale znasz ten schemat. Wszystko idzie z godnie z planem, do czasu. Jedna osoba się zakochuje, ale druga odrzuca to uczucie. Potem jest wielka rozpacz, ale… BAM! Niespodzianka! Okazuje się, że tak naprawdę wszyscy są w sobie na zabój zakochani. Na końcu następuje wyznanie miłości, wspaniały pocałunek bla, bla, bla… - gestykulowała dziewczyna – Szkoda, że w twoim przypadku może dość tylko do punkty rozpaczy i na tym niestety koniec…
- Spokojnie, mówiłam ci już tyle razy, że wszystko jest pod kontrolą. Wiesz, że po związku z Tomem nie zamierzam się na razie z nikim wiązać na poważnie. A Zayn… Zayn to tylko przyjemność bez zobowiązań… Ani ja, ani tym bardziej on nie mamy zamiaru zmieniać tego, co jest między nami. Obojgu chodzi tylko o dobrą zabawę, nic więcej…
- W porządku! – Amy podniosła ręce w obronnym geście – Ale kiedy jednak dotrze do ciebie ta oczywista  prawda, nie mów, że cię nie ostrzegałam, kochana.
- Nie będzie takiej potrzeby, moja droga. Wszystko jest tak jak być powinno i nic się nie zmieni.
- Oj, {T.I}, {T.I} – westchnęła Amy – Jesteś taka naiwna…


Po kilku nurzących wykładach nadszedł czas na lunch. Wraz z Amy postanowiłyśmy, że wyjdziemy ze szkoły i zjemy coś na mieście. Podczas lekcji obiecałam również przyjaciółce, że spędzimy wspólnie wieczór. Zayn ostatnio wspomniał, że ma sporo pracy i raczej nie będzie miał czasu żeby pobyć ze mną, więc wreszcie miałam sposobność, żeby wynagrodzić przyjaciółce stracony czas.
- To gdzie idziemy? – spytała dziewczyna rozglądając się za jakąś przytulną knajpką – Na co masz ochotę?
- Żeby pokazać ci, jak wiele dla mnie znaczysz, pozwolę ci dzisiaj wybrać – zaśmiałam się, na co przyjaciółka trzepnęła mnie lekko w ramię – Ale mniej na uwadze, że z chęcią zjadłabym sałatkę grecką – szepnęłam jej do ucha, na co ta tylko się roześmiała.
Kilkanaście minut później siedziałyśmy w jednej z naszych ulubionych restauracji i wesoło gawędziłyśmy. Na moją prośbę, Amy nie poruszała już więcej wątku Zayna. Widziałam jednak, że bardzo chętnie podyskutowałby ze mną na ten temat i podpytała o kilka pikantnych szczegółów z naszego… musiałam to w końcu przyznać, łóżkowego życia.
Miłą atmosferę przerwała moja dzwoniąca komórka. Wygrzebałam ją z torebki po czym spojrzałam na wyświetlacz. Na mojej twarzy gościło zadowolenie pomieszane ze zdziwieniem. Amy posłała mi pytające spojrzenie, ale zamiast jej odpowiedzieć przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć, coś się stało? – spytałam zadziornym tonem bawiąc się serwetką. Przeniosłam swoje spojrzenie na Amy, która wyglądała jakby miała za chwilę wybuchnąć.
Cierpliwie słuchałam swojego rozmówcy, rzadko się odzywając. Co jakiś czas tylko przytakiwałam i uśmiechałam się na słowa tej osoby. Tym czasem moja towarzyszka o mało nie wyrwała mi z ręki telefonu, by sprawdzić z kogo połączenia tak bardzo jestem zadowolona.
- W takim razie do zobaczenia za kilka minut – rozłączyłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy – Przepraszam cię, ale muszę iść.
- Gdzie?! Kto dzwonił?! – zdziwiła się dziewczyna, krztusząc wodą.
- Zayn – odpowiedziałam tym jednym słowem na resztę pytań, zarzucając na siebie kurtkę.
- Chyba sobie żartujesz… - jej spojrzenie mogło w tej chwili zabić.
- Przepraszam – szepnęłam jeszcze raz, po czym szybko wyszłam z lokalu i skierowałam się w stronę umówionego miejsca, mając nadzieję, że Amy nie znienawidzi mnie już całkowicie.


Jego zarost delikatnie załaskotał mnie po policzku kiedy się witaliśmy. Poczułam jak dłonie chłopaka oplatają moją talię i zaciskają się na niej. Przytulił mnie do siebie, czułam na sobie każdy centymetr jego ciała. Mimo że nie powinniśmy, nie mogliśmy powstrzymać się przed okazywaniem sobie „uczuć” nawet w miejscach publicznych. Kiedy oderwał swoje usta od moich, usiedliśmy przy stole.
- Dlaczego tak pilnie zależało ci na tym spotkaniu – spytałam czując jak jego dłoń gładzi moje udo – Coś się stało? Mam nadzieję, że to nic poważnego.
 - Chciałem po prostu spędzić trochę czasu z tobą, czy to coś złego? – spytał, posyłając mi uśmiech. Żeby podsycić ogień wzruszyłam tylko ramionami. – Poza tym mam coś dla ciebie…
- Hmm… mam nadzieję, że to propozycja wakacji na Hawajach – odparłam zalotnie, a chłopak tylko zaśmiał się wesoło kręcąc głową.
- Coś lepszego – poruszył śmiesznie brwiami. Wyjął z kieszeni kopertę i podał mi do ręki – Chciałem dać ci to rano, ale kiedy się obudziłem już cię nie było… Ranny z ciebie ptaszek.
- I tak spóźniłam się na zajęcia… - mruknęłam zaglądając do środka koperty i wyciągając połyskujący, prostokątny kawałek papieru.
- Wiem, że może jest już trochę za późno, ale bardzo chciałbym żebyś przyszła. Naprawdę zależy mi na twojej obecności tego wieczoru…
W ręce trzymałam bilet wstępu na koncert One Direction w Ministry of Sound, który miał odbyć się dzisiejszego wieczoru. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Spojrzałam na Malika, który z zaciekawieniem przyglądał się mojej reakcji.
- Ostatnio byłaś smutna i spięta, pomyślałem więc, że chętnie się rozerwiesz, a przecież nie zrobisz tego lepiej niż ze mną – znowu ten uśmiech, który powodował u mnie wyższe ciśnienie.
- Na pewno przyjdę – w podzięce przytuliłam się do chłopaka.
Zegar w restauracji wybił kolejną godzinę. Podskoczyłam na krześle jak oparzona. Zostało mi tylko kilka minut do końca przerwy. Inaczej po raz enty będę spóźniona, a to coraz bardziej przybliżało mnie do opuszczenia mojej uczelni. I to jak najbardziej nie dobrowolnie.
- Muszę już lecieć, za chwilę zaczynają się zajęcia – pośpiesznie włożyłam bilet do portfela – Czuję, że moja kariera na uniwersytecie wisi na włosku.
- Jeśli o mnie chodzi, tylko czekam aż cię wyleją. Wtedy będziemy mogli cię zatrudnić jako naszą tancerkę! Jesteś zbyt seksowana żeby siedzieć w ławce i słuchać wykładów – odparł dumny mulat.
- Trzymam cię w takim razie za słowo – zaśmiałam się, całując go na pożegnanie w policzek i szybko zniknęłam za szklanymi drzwiami restauracji.


Krytycznie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Po kilku nieudanych próbach w końcu stwierdziłam, że wyglądam naprawdę dobrze. Miałam na sobie krótką czerwoną sukienkę, czarną skórzaną kurtkę i botki na obcasach. Przeniosłam swoje spojrzenie na Amy, która leżała na łóżku i przeglądała jakiś magazyn.
- Myślisz, że mogę tak iść? – spytałam, chcąc zainteresować czymś przyjaciółkę.
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skoro Zayn i tak zerwie z ciebie te ubrania? – syknęła z ironią. Westchnęłam tylko na jej słowa poprawiając kołnierz kurtki.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że Zayn podarował mi tylko jeden bilet. W sumie i tak ich nie słuchasz… ale jeśli tylko masz ochotę zaraz do niego zadzwonię, żeby…
- Po co? Żebym go zabiła gołymi rękami, za to że demoralizuje mi przyjaciółkę? – przewróciła oczami – Jak masz ochotę to idź i baw się dobrze, przecież nie jestem ci tam potrzebna…
Bez słowa pokiwałam głową, że zrozumiałam. Podeszłam jeszcze do szafy i wyciągnęłam wieczorową torebkę, do której włożyłam kilka kosmetyków i bieliznę. Dziewczyna przyłapała mnie na tym, ale nie odezwała się już ani słowem. Widziałam jednak po jej twarzy, że nie jest przychylna temu co robię.


W klubie znajdowało się naprawdę sporo ludzi. Nawet nie podejrzewałam, że chłopcy mają tylu fanów wśród dorosłych. Byłam jednak zadowolona z tego odkrycia. Zajęłam swoje miejsce, która okazało się być lożą VIP i zamówiłam sobie drinka. Po kilku minutach czekania rozpoczął się występ.
Klubowicze przyjęli zespół bardzo ciepło i już po kilku minutach występu bawili się w rytm piosenek śpiewanych przez chłopców. Tym czasem ja spokojnie siedziałam na swoim miejscu i przyglądałam się wszystkiemu popijając drinka. Znajdowałam się blisko sceny, tak że Zayn bez problemu mógł mnie dojrzeć. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłam się do niego, a ten puścił mi oczko. Poczułam, że ten wieczór będzie naprawdę udany.
W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Spytał mnie o imię, a kiedy przekonał się, że znalazł właściwą osobę wręczył mi małą karteczkę. Zaciekawiona od razu rozwinęłam papier.
Ty i Ja. U mnie. 20 minut po koncercie. - Z
Podniosłam głowę, ale Malik zajęty był swoimi fanami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyczekując końca występu. Jeszcze nigdy minuty nie dłużyły mi się tak bardzo jak tego wieczora…


Jego dłonie błądziły po moim ciele przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Usta co chwilę gubiły się w moim dekolcie, to z powrotem powracały do rozgrzanych warg. Jego perfumy powodowały  u mnie zawrót głowy mimo że leżeliśmy na łóżku. Wziął w dłonie mogą nogę i zaczął podnosić sukienkę ku górze. Oddałam się mu bez reszty chcąc, by zerwał wreszcie ze mnie ubrania i sprawił mi tą cholerną przyjemność…
Nasze pieszczoty przerwał dzwonek do drzwi. Oboje zignorowaliśmy go, byliśmy zbyt zajęci sobą, by myśleć teraz o kimkolwiek innym, niż my sami. Ale uporczywy dźwięk nie ustawał ani na chwilę.
- Zaaayn – zamruczałam próbując oderwać jego usta od swoich –Trzeba iść otworzyć…
- Daj spokój – jęknął całując moją szyję – Podzwoni chwilę i sobie pójdzie. Chcę mieć cię teraz dla siebie…
- To tylko chwila – nalegałam odpychając go do siebie. W końcu się poddał i niechętnie wypuścił mnie ze swoich ramion. Zaproponowałam się, że to ja pójdę, zeskoczyłam z łóżka, poprawiłam sukienkę i wychodząc z pokoju puściłam mu oczko.
Mając nadzieję, że ta wizyta nie zajmie dużo czasu i za chwilę będę mogła wrócić do Zayna otworzyłam drzwi z błogim uśmiechem, zastanawiając się przy tym, kto chce odwiedzić Malika kilka minut po północy.
Jednak kiedy zobaczyłam kto stoi w progu moja mina momentalnie zrzedła, a z ust wyrwało się tylko:
- Cholera jasna…

"To co najlepsze odchodzi najszybciej…"
(Unknown)

Chaba Baba

________________________________________

Wiem, że teraz przypadała kolej Lady Jocker na dodanie Imagina, ale nie ma ona teraz za bardzo czasu, a jej głowę zajmują zupełnie inne rzeczy. Dlatego, żebyście nie pomyślały, że nas już nie obchodzicie (co jest absolutnie nieprawdą), wkraczam ja! :)

To jest mój pierwszy Imagin od bardzo, bardzo dawna, który naprawdę mi się podoba. Jest ciekawa fabuła, jest akcja i oczywiście tajemnicze, niewyjaśnione zakończenie! Nie wiem jak Wy, ale ja takie lubię najbardziej. Mam nadzieję, że Wy również ciepło przyjmiecie tą opowieść i zostawicie swoją opinię na ten temat.

BARDZO WAS PROSZĘ! KOMENTUJCIE! DLA WAS TO TYLKO CHWILA!