wtorek, 16 kwietnia 2013

#9. Louis cz. III


„Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham.”
(Jane Austen)



-Eleanor...
Głos Lou rozciął salę, niczym stalowy nóż. Zamarłaś. Nagle zobaczyłaś, jak chłopak szybkim krokiem wychodzi z pokoju obok. A zaraz za nim biegnie Eleonor. Dziewczyna miała włosy w nieładzie i krzywo zapiętą koszulę.
-Louis! Lou, daj spokój… Ja wyjaśnię…! – krzyczała za nim.
-Tak? No to proszę, czekam. – rzucił zimno.
Dziewczyna otworzyła usta, ale po chwili zamknęła je powrotem. Miała zmieszaną minę.
-Sama widzisz. Nie mamy sobie już nic do wyjaśnienia, El. – odrzekł.
Wszyscy goście, którzy byli dostatecznie trzeźwi, żeby zainteresować się zaistniałą sytuacją przyglądali się parze. Nagle jak spod ziemi obok Lou wyrósł Liam.
-Louis, El… - zaczął. – Czy wszystko…
-Tak Liam. Wszystko w porządku. Jak najlepszym. – powiedział spokojnie. – Możecie wracać do zabawy! – krzyknął do zgromadzonych po czym skierował się ku wyjściu. Jubilat spojrzał ostro na Eleonor:
-Chyba lepiej, żebyś już sobie poszła.


*** 


Stałaś obok Nialla jak wryta. Blondyn był równie zszokowany. Spojrzeliście na siebie. Wasze spojrzenia mówiły same za siebie.
Nie mogłaś tak bezczynnie stać. Musiałaś coś zrobić! Lou… nie mogłaś go zostawić teraz samego.
Wybiegłaś na zewnątrz. Rześkie powietrze uderzyło cię w twarz. Zobaczyłaś go siedzącego samotnie w ogrodowej altance za domem.
-Louis… - podeszłaś do chłopaka od tyłu i położyłaś mu rękę na ramieniu.
Chłopak schwycił twoją dłoń.
-Usiądź. – poprosił.
Opadłaś ciężko obok niego. Trzeba przyznać, że noc była naprawdę piękna. Na intensywnie granatowym niebie widniał jasny sierp księżyca. Dopiero teraz zauważyłaś, że za posiadłością znajduje się jeziorko, całe wypełnione wodnymi liliami.
-Pięknie tu. – szepnęłaś, bojąc się przerywać ciszę, która na tą chwilę zapanowała między wami.
-Taaa… Powinnaś pojechać z nami do Londynu. To dopiero piękne miasto… magiczne… - zamyślił się.
-Kiedy wyjeżdżacie? – zapytałaś.
-Mamy zagrać tutaj jeszcze parę koncertów. Ale nie mówmy teraz o tym.
-Więc o czym chcesz porozmawiać? – zapytałaś.
-Opowiedz mi o sobie. – poprosił.
-O mnie? – zdziwiłaś się. – Jestem zwyczajną dziewczyną, jak każda inna…
-Gdyby to była prawda, nie siedziałabyś tutaj teraz ze mną. – uśmiechnął się lekko, na co odpowiedziałaś mu tym samym.
-Jesteś wyjątkowa {T.i.}. I mówię to całkiem szczerze. – powiedział cicho.
Serce zabiło ci gwałtowniej i zaczęło szybciej pompować krew do żył.
-Lou, ja… Eleonor… - zaczęłaś gubić się we własnych słowach.
-Daj spokój. Już od dawna podejrzewałem, że ma kogoś na boku. – odparł. – Ale trzeba przyznać, że to było perfidne.
Zaskoczyło cię, jak spokojnie chłopak o tym mówił. Przygryzłaś wargę kontemplując jego słowa.
-Powiedz mi, czy byłaś kiedyś tak zakochana, że nie mogłaś robić nic innego, niż myśleć o tej drugiej osobie? Czy kiedykolwiek każda rzecz przypominała ci o niej, widziałaś ją w każdym przypadkowo napotkanym na ulicy przechodniu? Czy kiedykolwiek szalałaś z miłości? – zapytał patrząc ci prosto w oczy.
Oczywiście, że tak było. Jest nadal. I to wszystko przez jedną osobę, przez niego… Uchyliłaś lekko usta, sądząc, że zbierzesz się nadwagę, ale po chwili zamilkłaś, zdając sobie sprawę, że nic z tego. Nie powiesz mu przecież, że go kochasz! Nie teraz…
-Bo widzisz ja właśnie to teraz czuję. – skończył.
-Nie sądzisz, że ona nie jest tego warta? – zapytałaś z lekkim wyrzutem. Ta dziewczyna musiała naprawdę dobrze zawrócić mu w głowie…
-Och, jest. Oczywiście, że jest. – odrzekł, po czym pochylił się nad tobą i pocałował w usta.
To stało się tak szybko, tak niespodziewanie. Po całym ciele przebiegł ci elektryzujący dreszcz, a w brzuchu zerwały się do lotu dziesiątki motyli. Jego usta były jedwabiście miękkie i gorące… jak ta noc… Poczułaś na plecach jego dłoń. Chłopak przyciągnął cię mocniej, bliżej swojego ciała. Mogłaś niemal usłyszeć, jak szybko biją wasze serca. Objęłaś go mocniej, chcąc być tak blisko niego, jak tylko się da. Zapomniałaś o wszystkim; o imprezie, o Eleonor, o tym, że zespół za niedługi czas wróci do Wielkiej Brytanii i zapewne już się więcej nie zobaczycie. Liczyła się tylko chwila obecna. Liczył się tylko on; Louis obejmujący twoje wątłe ciało silnymi ramionami. Zatopiłaś palce w jego włosach. Czułaś jego oddech i czułe pocałunki na szyi. Chciałaś tego, chciałaś jak nigdy wcześniej. Miałaś przeżyć swój pierwszy raz właśnie z nim. Właśnie tutaj, teraz. Wsunęłaś roztrzęsione dłonie pod jego T-shirt i ściągnęłaś przez głowę. Lou uśmiechnął się i zaczął rozpinać ci bluzkę. Twój oddech przyspieszył. Obejmował cię mocno, jakby chciał ukryć cię, ochronić przed całym złem tego świata. Jego usta błądziły po twoim ciele, czułe słowa unosił w dal lekki, chłodny wiatr.
Tak bardzo chciałaś, żeby to trwało wiecznie, żebyś nie musiała budzić się z tego pięknego snu i wracać do rzeczywistości. Pragnęłaś pozostać tutaj, pod rozgwieżdżonym niebem, z miłością swojego życia przy boku. Bez zmartwień. Bez jutra. Tylko trwać. Trwać przy nim…


 ***


Obudziły cię promienie słońca padające na twoją twarz. Leżałaś w wielkim łóżku z pachnącą pościelą… Zaraz, zaraz… W łóżku? Ale dlaczego nie w swoim do cholery?! Otworzyłaś oczy. Obok ciebie błogo spał Lou, wtulony twarzą w poduszkę.
„Och Boże… Co my zrobiliśmy?” – przemknęło ci przez myśli. Nagle wspomnienia z ubiegłej nocy uderzyły cię, niczym tsunami. Pamiętałaś wszystko, każdy szczegół. Pamiętałaś też, że byłaś pijana. Oboje byliście. „A on musiał być, naprawdę pijany, że zrobił to właśnie ze mną.” – pomyślałaś. Nie żałowałaś niczego, wręcz przeciwnie; to były najpiękniejsze chwile w twoim życiu. Ale dobrze wiedziałaś, że dla niego byłaś tylko zabawką, pocieszeniem, tą naiwna laską na jedną noc.
Wstałaś z posłania (miałaś na sobie koszulę chłopaka). Spojrzałaś po raz ostatni na beztroską twarz Louisa, po czym zebrałaś swoje rzeczy i wymknęłaś się cicho z mieszkania.


***


Krążyłaś po mieście, nie wiedząc, co ze sobą począć. Myśli kłębiły ci się pod czaszką, uporczywie domagając się kontemplacji. „Pomyśl trzeźwo, dziewczyno! On nigdy nie będzie twój!” – fuknęłaś sama na siebie.
Nagle twój telefon zawibrował. Będąc pewna, że to Lou, wyciągnęłaś go z kieszeni z zamiarem odrzucenia połączenia. Na wyświetlaczu pojawił się jednak całkiem inny napis: „Harry”. Wcisnęłaś zieloną słuchawkę trochę skołowana:
-Halo? – starałaś się, aby twój głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
-{T.i.}! No w końcu! Dzwonię do ciebie już chyba z piąty raz. Martwiliśmy się o was. Znikliście wczoraj po północy i nikt was nie widział, a zważając na wydarzenia ostatniej nocy i stan Louisa…
-Louisowi nic nie jest. – przerwałaś jego słowotok.
-Och. No tak… to dobrze… to znaczy… a tobie? Gdzie jesteś, podobno nie wróciłaś na noc. Caroline mówiła…
-Musiałam przemyśleć to i owo. – skłamałaś.
-Acha… To może… Wpadniesz dzisiaj? Przyjdą chłopcy, oglądniemy jakiś film, czy coś… - zaczął.
-Nie. Dzisiaj nie dam rady. – obwieściłaś głosem wypranym z emocji.
-Ach.
 -Innym razem. Na razie Harry.
 Zakończyłaś rozmowę ze łzami w oczach. Nie chciałaś takiego obrotu spraw, ale co mogłaś zrobić, do cholery?!


***


Dni mijały, a Lou wciąż nie dawał znaku życia. To utwierdziło cię w przekonaniu, że nie potraktował cię poważnie. Chłopcy po tygodniu spławiania ich przez ciebie powoli zaczęli odpuszczać. Na pytania Caroline odpowiadałaś milczeniem lub zmianą tematu, aż i ta się poddała. To był koniec. Koniec pięknej przygody. Trzeba było zacząć nowy rozdział w swoim życiu.


***


-Hej…! Jedz te naleśniki, bo wystygną. – zaczęła Caroline patrząc na ciebie nieodgadnionym wzrokiem.
-Dzięki, ale jakoś nie mam ochoty. – odpowiedziałaś nieobecnym tonem.
Przez ten krótki czas zmieniłaś się. Zaczęłaś całą uwagę skupiać na nauce, bo to pomagało ci zapomnieć.
-Chodź już, Caroline, bo spóźnimy się na zajęcia. – rzuciłaś obojętnie.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na ciebie. To, co miała w oczach najprawdopodobniej było troską. Wsadziła do ust ostatniego naleśnika, zarzuciła na ramię plecak i razem wyszłyście z mieszkania.
Zajęcia minęły szybko. Wychodziłyście przez główne drzwi, kiedy twoim oczom ukazała się blond czupryna. Mogła należeć tylko do jednej osoby i choć chłopak miał na sobie ciemne okulary i dresy rozpoznałaś go bez najmniejszego problemu.
-Niall? – szepnęłaś konspiracyjnie. – Co ty tutaj robisz?
-Musimy porozmawiać, proszę. – również szepnął.
-No dobra, ale na pewno nie tutaj. – odparłaś, po czym razem z przyjaciółką odciągnęłyście go na bok i zaprowadziłyście do akademiku.
-Chciałbym zapytać, co się dzieje i dlaczego nie chcesz z nami rozmawiać, co się stało Lou po tamtej nocy i dlaczego unikasz wszelkiego kontaktu, ale powiem tylko tyle: Jutro nasz ostatni koncert. Bardzo było by mam miło gdybyś mimo wszystko przyszła. Tylko tyle. I wiedz, że cokolwiek by się nie stało jesteśmy w końcu przyjaciółmi, no nie?
Pod powiekami zebrały ci się łzy. Odwróciłaś twarz, żeby to ukryć.
-To co… Przyjdziesz? – zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak, no jasne. – odpowiedziałaś. – Jasne, że przyjdę.

  
***


-Gotowa? – krzyknęła Caroline od drzwi.
-Tak. Tak myślę.
-No to w drogę!
Po rozmowie z Niallem byłaś w fatalnym nastroju. Czułaś się podle, że to, co wydarzyło się między tobą, a Louisem odbiło się echem na przyjaźni twojej i chłopców. Postanowiłaś, że pogadasz z nimi. Lou nie musi przecież nawet zwracać na ciebie uwagi. Schowasz dumę do kieszeni, bo przyjaźń jest znacznie od niej ważniejsza.
Po krótkiej podróży autobusem byłyście na miejscu. Słyszałyście piski fanek już od wejścia. „My też kiedyś tak piszczałyśmy.” – nasunęło ci się.
Chłopcy po kolei wchodzili na scenę, a na samym końcu kroczył on. Ku twemu zdziwieniu podszedł do mikrofonu i powiedział:
-Wiem, że tutaj jesteś. Zachowałem się jak idiota… Wiem. Nie powinienem zaczynać tego w ten sposób. – głos zaczął mu się załamywać.
Boże… czyżby on mówił do ciebie?! Wpatrywałaś się w niego jak zahipnotyzowana, nawet nie czując łez spływających po twojej twarzy.
-Wiem, że nie chcesz mnie znać, ale proszę… błagam daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę… A teraz… Po prostu posłuchaj.

  
 
Łzy zaczęły spływać po twojej twarzy już całkiem niekontrolowanie. Szlochałaś jak mała dziewczynka. Nagle poczułaś, jak jakaś dziewczyna popycha cię do przodu, a za nią kolejna. Po chwili znalazłaś się pod samą sceną.
Wasze spojrzenia spotkały się. Miny chłopaków mówiły same za siebie.
-„Ale wiem, że jeśli teraz pójdę, jeśli odejdę i zdam się na siebie tej nocy, to nigdy nie poznam odpowiedzi.” – śpiewał patrząc ci głęboko w oczy.
Niall i Zayn podeszli do ciebie, pod scenę i … wciągnęli na nią. Nie protestowałaś. Nie miałaś siły.
-Możemy zacząć od nowa?
Dziewczyny na publiczności zaczęły krzyczeć, żebyś się zgodziła, ale nawet tego nie słyszałaś.
-Myślałam… Myślałam, że nie chcesz… kogoś takiego jak ja, że byłam tylko na jedną noc… - łkałaś.
Louis podszedł do ciebie i ujął cię za dłonie. Miliony oczu skierowane było wyłącznie na was.
-WSZYSTKO, co mówiłem ci wtedy było prawdą. Kocham cię {T.i.}. Byłem takim głupcem, pozwalając ci odejść…
Nie dokończył. Objęłaś go mocno i pocałowałaś namiętnie, próbując nadrobić ten czas, który musieliście spędzić osobno.
-Już nic nie mów. Słowa ograniczają. – szepnęłaś.
Wasz szczery, radosny śmiech zagłuszyły wiwaty ludzi, znajdujących się na ogromnym stadionie.
-Myślę, że wybaczycie Lou, jeśli się oddali. – zaczął Niall. – A my za to zapodamy wam coś weselszego…
Pierwsze słowa „Live While We're Young” zaśpiewane przez Liama wydobyły się z głośników.
W tej chwili byłaś zupełnie pewna, że jesteś najszczęśliwszą osobą pod słońcem. I tak już miało zostać, bo miałaś przy sobie miłość swojego życia. Miałaś jego.

„Jest tyl­ko ona, ona, u mo­jego bo­ku, tu, te­raz, i tyl­ko to się liczy. Tu i te­raz. A to, kim była daw­niej, gdzie była daw­niej i z kim była daw­niej, to nie ma żad­ne­go, naj­mniej­sze­go znacze­nia. Te­raz jest ze mną, tu, wśród was. Ze mną, z ni­kim in­nym. Tak właśnie myślę, myśląc wciąż o niej, nieus­tannie myśląc o niej, czując za­pach jej per­fum i ciepło jej ciała. A wy udław­cie się za­wiłością.”
(Andrzej Sapkowski)

Lady Jocker

___________________________________________________________

To już, jak się zapewne domyśliłyście ostatnia część tego opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam podobało i będziecie częściej zaglądać na nasz blog :)
Zwyczajowo: lajkujcie! KLIK!

Widzę, że spisałyście się, jeśli chodzi o komentarze po Imaginem Chaby Baby, więc stwierdziłyśmy, że przez jakiś czas zastosujemy ten system. Ale tym razem podnosimy stawkę:

MINIMUM 8 KOMENTARZY = NOWY IMAGIN

A muszę Wam powiedzieć, że co 10 post będzie dotyczył naszego wspólnego opowiadania o chłopcach i ich niecodziennych przygodach. Śmiało mogę powiedzieć, że takiego wielopratowca jeszcze nie czytałyście! Więcej nie mogę zdradzić, bo nie byłoby niespodzianki, ale mam nadzieję, że zachęciłam Was do komentowania, bo nasze wspólne dzieło dodamy dopiero po spełnieniu tego małego warunku.
Ale 8 komentarzy? Co to dla Was?! :)

8 komentarzy:

  1. Jeej! Jaka słodka końcówka - lepszej nie mogłam sobie wymarzyć. I ta scena namiętności, tutaj przeszłaś samą siebie. Szczerze, to szkoda, że to opowiadanie już się skończyło, ale jestem pewna, że napiszesz jeszcze nie jedno, o wiele lepsze :)
    Już nie mogę się doczekać wspólnego opowiadania. Połączenie waszych talentów to będzie zapewne super mieszanka i ciekawa jestem co mogłyście wymyślić!
    Czekam z niecierpliwieniem! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie !
    czekam na kolejny imagin!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzostwo !!!
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Awards ! Szczegóły : www.imaginyonedirection6969.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, serio czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz dalej! Oby jak najszybciej pojawił się następny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastycznie jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Extra !
    czekam na kolejny imagin :)

    OdpowiedzUsuń