wtorek, 30 kwietnia 2013

#11. Harry cz. II



 Cause with your hand in my hand and a pocket full of soul
I can tell you there's no place we couldn't go

Moje serce jeszcze nigdy nie biło tak szybko i gwałtownie. Próbowałem skupić się na jeździe, ale myśli nadal krążyły wokół tego, co przed chwilą zrobiłem. Przecież to było jedyne wyjście, nie miałem wyboru. Ile jeszcze miałem bezczynnie patrzeć jak dziewczyna, którą pierwszy raz szczerze pokochałem, cierpi? Jak codziennie musi znosić na swoim ciele ręce obcego faceta?! Mydliło mnie na samą myśl, że ktoś poza mną mógł obejmować jej wątłe ciało. Kiedy byliśmy wystarczająco daleko od burdelu, pierwszy raz od tego czasu spojrzałem na {T.I}. Siedziałam skulona na siedzeniu i nerwowo bawiła się rąbkiem bluzki.
- Wszystko w porządku? – spytałem świadom tego, że to pytanie nie jest na miejscu. Ale tylko to byłem w stanie powiedzieć. Przeżywałem to wszystko nie mniej niż ona.
- … Tak, teraz już tak – szepnęła odwracając się w moją stronę. Uśmiechnęła się promiennie, a w jej oczach zaczęły tańczyć iskierki – Dziękuję ci Harry. Za to, że przyszedłeś wtedy, że wybrałeś właśnie mnie. Za to, że mnie uratowałeś i za to, że mnie kochasz…
Złapałem ją za rękę i mocno ścisnąłem. Moje serce biło tylko i wyłącznie dla niej. Czułem jak z każdą chwilą byłbym w stanie poświęcić dla niej wszystko. Wydawało mi się, że przez ten jeden gest, jej oddech stał się spokojniejszy. Ostatni raz posłałem jej przelotne spojrzenie po czym z powrotem przeniosłem wzrok na jezdnie.
- Teraz już wszystko będzie dobrze – szepnąłem. Nawet nie do niej lecz sam do siebie, by przekonać się w tym, że to, co zrobiłem było prawidłowym posunięciem i jej serce warte jest naprawdę wiele.
Przed zachodem słońca stanęliśmy pod naszą posiadłością. Wcześniej opowiedziałem chłopakom wszystko co stało się między nami. Chciałem by mnie zrozumieli i poprali mój pomył – nie pomyliłem się. Jako prawdziwi bracia wspierali mnie we wszystkim. Wspólnie uznaliśmy, że wszystko to, co się stało można uznać ze „szczęście w nieszczęściu”. Zaraz po telefonie {T.I} wiedziałem co będzie dalej. Już dawno chciałem ją stamtąd zabrać, dlatego poprosiłem chłopców żeby nie zajmowali jej pytaniami czy głupimi spojrzeniami. Chciałem żeby poczuła, że są z nami i nas wspierają.
- Gdzie jesteśmy? – spytała rozglądając się po okolicy.
- U nas, w domu – odparłem spokojnie i nim zdążyła jakoś zareagować, otworzyłem przed nią drzwi i pomogłem wysiąść. Mocno złapała się mojego ramienia. Uspokoiłem ją, zapewniając, że nigdzie indziej nie będzie jej lepiej i weszliśmy do środka.
W salonie siedziała cała czwórka, wszyscy wyglądali na poddenerwowanych i czekali na dalszy rozwój wydarzeń. Pierwszy zauważył nas Liam. Zapatrzony w {T.I} wstał z kanapy. W jego ślady poszła reszta.
- Jesteśmy… – szepnąłem z ulgą. Wreszcie mogłem odetchnąć. Wreszcie byłem w domu, z ukochaną dziewczyną u boku. Objęłam ją i powoli weszliśmy do pomieszczenia. Dziewczyna zachowywała się niczym dzikie, przestraszone zwierzę. Posadziłem ją na fotelu, długo nie chciała puścić mojej koszuli.
- Cześć {T.I} – pierwszy odezwał się Louis. Powoli podszedł do dziewczyny i podał jej rękę – Jestem Lou Tomlinson.
- Hej Lou, bardzo miło mi cię poznać – {T.I} uśmiechnęła się jak to miała w zwyczaju i uścisnęła rękę chłopaka. Potem po kolei każdy z zespołu zaczął się przedstawiać. Chwilę później  śmiała się w niebogłosy słuchając wypowiedzi chłopaków. W ręce trzymała kubek z gorącą herbatą, który niebezpiecznie przechylał się raz w jedną raz w drugą stronę. Po dawnej {T.I} nie było już śladu. Była teraz normalną nastolatką, która ciszy się życiem.
Kiedy Niall częstował ją swoim jedzeniem, a Louis opowiadał te sławne kawały, ja stałem oparty o kolumnę i przypatrywałem się wszystkiemu z zadowoloną miną. W pewnym momencie pojawił się przy mnie Liam.
- Dobrze, że to zrobiłeś – szepnął podążając za mną wzrokiem – To naprawdę wspaniała dziewczyna.
Pokiwałem tylko głową, a na moją twarz wkradł się uśmiech kiedy {T.I} zjadła przed nosem Nialla ostatnie ciastko. Liam tylko mi zawtórował, a Horan zrobił obrażoną minę. Przyjaciel położył mi dłoń na ramieniu i jeszcze raz pokazał, że jest ze mnie dumny. Dumny z nas. I z naszej miłości…

I don't wanna lose you now
I'm lookin' right at the other half of me

Wieczorem chłopcy chcieli wyjść na miasto, ale ja odmówiłem świadom, że {T.I} będzie wolała zostać w domowym zaciszu. Lou trochę się spierał, mówiąc, że bardzo podoba mu się wygrywanie ze mną zakładów, ale ja udałem, że puszczam tę uwagę mimo uszu. Roześmiał się tylko po czym zmierzwił mi włosy. Kiedy był już w porogu posłał mi przyjacielski uśmiech:
- Uważaj na nią – spojrzałem na niego pytająco – Bo od teraz trzymasz w ramionach cały swój świat.
Podziękowałem mu bez słowa, a kiedy wyszli zamknąłem drzwi na klucz. Gasząc wszystkie światła na parterze popędziłem do swojego pokoju, w którym spędziliśmy ostatnie kilka godzin. Stanąłem w progu z ogromnym uśmiechem. To, co działo się teraz w moim sercu nie dało się opisać słowami. {T.I} wylegiwała się w łóżku oglądając jeden z albumów od fanów. Zająłem miejsce obok niej i objęłam ramieniem całując we włosy. Dziewczyna spojrzała na mnie i pokazała kilka zdjęć, które najbardziej się jej spodobały. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jeszcze nigdy nie widziałem tak dużych i pięknych oczu. Jakby czytając w moich myślach {T.I} zaśmiała się.
- Mówiłem ci, że jesteś piękna? – spytałem, ale zamiast odpowiedzi poczułem słodki samek jej ust. Pogłębiłem pocałunek kładąc się na niej i obejmując ją mocno. Dziewczyna jęczała cichutko, jakby prosząco o więcej. Włożyłem ręce pod jej bluzkę i zacząłem jeździć po jej brzuchu. {T.I} delikatnie drapała mnie po plecach, co powodowało u mnie ekstazę.
Oderwałem się od niej na chwilę i spojrzałem głęboko w jej magnetyczne oczy. Wiedziała o co pytam. Po prostu pokiwała głową, a na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Wpiłem swoje usta w jej malinowe wargi i powoli zacząłem ściągać z niej ubrania. {T.I} nie była mi dłużna i powoli zatraciliśmy się w przyjemności. Jej oddech omiótł moją szyję, jej ręce zaplątały w moje włosy i zbliżyła swoją twarz do mojej. Chwilę stykaliśmy się czołami. Mógłbym przysiąść, że widziałem w jej oczach tańczące płomienie. Kochała mnie, była moja, chciała nią być…
Zrobiliśmy to. Tak jak obydwoje chcieliśmy. Nie dlatego, że ktoś nam kazał, że zostaliśmy do tego przymuszeni przez ludzi, których nie obchodziło co dzieje się w naszych sercach. Pragnęliśmy siebie i to co działo się wtedy między nami było niczym magia. Jej delikatne dłonie głaskały moje rozgrzane ciało, moje usta błądziły po każdym zakamarku jej jedwabistej skóry. Czułem, że w tej chwili znalazłem swoje miejsce na ziemi. I nic więcej nie było mi potrzebne do szczęścia. Bo mięliśmy siebie… Nareszcie.

***

Show me how to fight for now
And I'll tell you, baby, it was easy

Promienie słońca, które nieśmiało zaglądały do sypialni oświetliły moją twarz. Powoli uchyliłam oczy, modląc się, aby to wszystko co stało się wczoraj nie było tylko snem. Mimo że najpiękniejszym jaki do tej pory miałam. Na mojej twarzy zagościł duży uśmiech i niewysłowiona ulga, kiedy ujrzałam przed sobą spokojną twarz śpiącego Harry’ego. Powoli, tak żeby go nie obudzić podniosłam jego ramię i wślizgnęłam się pod nie. Od razu uderzył mnie jego zniewalający zapach. Przytuliłam się do jego torsu marząc, by ta chwila trwała wiecznie. Przy nim zapomniałam o tym, co przeżyłam do tej pory. Przeszłość nie była ważna, bo miałam przed sobą coś o wiele ważniejszego – przyszłość.
- Dzień dobry, księżniczko – Harry zamruczał całując mnie w czubek głowy – Jak się spało.
- Wyśmienicie – odparłam po czym szybko cmoknęłam go w usta – Czy zdajesz sobie sprawę, jakie masz cholernie wygodne łóżko?
- Mamy – poprawił mnie szybko – Mamy. Tak kochanie, wybierałem je bardzo starannie, żeby sprostało wymaganiom tak wspaniałej księżniczki jak ty…
Po raz kolejny tego dnia zaśmiałam się serdecznie. Przez te dwa dni spędzone z chłopcami na mojej twarzy więcej razy gościł uśmiech niż przez ostatnie kilka miesięcy. Czyż nie tak wygląda niebo?
Wylegiwaliśmy się w łóżku jeszcze kilkanaście minut po czym udaliśmy się do kuchni na śniadanie. Chłopcy musieli naprawdę dobrze się bawić, bo mimo zbliżającego się południa żaden z nich nie wstał. Harry przygotował swój specjał – naleśniki z syropem, po czym zasiedliśmy przed telewizorem żeby oglądając poranne kreskówki  i skonsumować śniadanie.
Potem powstawiali chłopcy i wraz z nimi spędziłam cudowne godziny. Mimo że cały zespół miał kilka dni wolnego po południu ktoś z branży zadzwonił, że szybko muszą zjawić się w studiu. Harry nie chciał mnie zostawić, ale go przekonałam. Obiecując, że wróci jak tylko będzie mógł wyszedł nieśpiesznie. Kiedy w domu byłam sama, w pokoju Liama znalazłam kilka ciekawych książek, które zaczęłam czytać.
Nie panując nad czasem nawet nie zauważyłam, że na dworze się ściemniło, a w domu pojawił się Harry! Zastał mnie w swoim pokoju zaczytaną w jedną z książek fantasy. Z uśmiechem wszedł do środka i obdarzając pocałunkiem wręczył duży pakunek.
- A co to takiego? – spytałam, zaglądając do środka.
- Wiem, że zostawiłaś wszystkie swoje rzeczy w… agencji – chłopak wypluł to słowo – Więc na dobry początek kupiłem ci coś nowego…
Z torby wyciągnęłam przepiękną, białą sukienkę z odkrytymi plecami, marynarkę i czarne sandałki na obcasach. Zachwycona i onieśmielona jednocześnie rzuciłam się mu na szyję.
- Poza tym nie byliśmy jeszcze na pierwszej prawdziwej randce. Co powiesz na dzisiaj? – pokiwałam z zadowoleniem głową – W takim razie czekam na ciebie na dole. Zejdź, kiedy tylko będziesz gotowa.
Kiedy Harry opuścił pokój od razu zrzuciłam z siebie za duże dresy chłopaka i włożyłam to, co sam mi przed chwilą kupił. Wszystko prezentowało się po prostu idealnie. W łazience poprawiłam tylko włosy, gdyż nie byłam w posiadaniu żadnych kosmetyków. Po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia.

I couldn't get any bigger
With anyone else beside me

Zeszłam do holu, gdzie stał mój chłopak. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Jego zielone tęczówki błyszczały niczym najjaśniejsza gwiazda. Uśmiechnęłam się spuszczając głowę. Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Wyglądasz pięknie – szepnął mi do ucha po czym delikatnie pocałował – Kocham cię {T.I} i chcę żebyś wiedziała o ty zawsze.
Pokiwałam nieznacznie głową rumieniąc się. Styles wskazał tylko głową na drzwi i nie puszczając mojej dłoni udaliśmy się do samochodu. Po kilkunastu minutach podróży byliśmy w ekskluzywnej restauracji. Po zajęciu stolika i zamówieniu dań pochłonęliśmy się w rozmowie. Mogliśmy rozmawiać o wszystkim, nigdy nie brakowało nam tematów. To była jedna z tych cech, które w nim kochałam – otwartość. Właśnie opowiadaliśmy sobie najśmieszniejsze momenty z naszego życia, kiedy Harry niepokojąco spochmurniał. Przerwał swoją wypowiedź, a wzrok utkwił gdzieś za mną.
- Harry, co się dzieje? – spytałam zaniepokojona, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Postanowiłam się odwrócić i zaczęłam rozglądać się po sali.
Nagle moje oczy napotkały dwójkę mężczyzn, którzy siedzieli kilka stolików dalej, prowadzili ożywioną dyskusję i cały czas patrzyli w naszą stronę. Jeden z nich zobaczył, że im się przyglądam, powiedział coś drugiemu, który po chwili również na mnie popatrzył. Uśmiechnął się, a ja poczułam jak serce staje mi w piersi.
Szybko odwróciłam się w stronę Harry’ego który patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Za plecami usłyszałam jak owa dwójka wstaje i kieruje się w stronę naszego stolika. Posłałam przerażone spojrzenie chłopakowi.
- Mój Boże, Harry… - szepnęłam.

***

And I can't help but stare, cause
I see truth somewhere in your eyes

Siedziałem jak na szpilkach. {T.I} patrzyła na mnie przerażonymi oczami. Lecz ja byłem równie przestraszony co ona. Mężczyźni podeszli do naszego stolika i stanęli tak, żebyśmy nie mogli uciec. Jeden z nich stanął za mną i położył wielką rękę na moim ramieniu. Drugi zbliżył się do {T.I} i pochylił się nad jej twarzą.
- A kogóż my tu mamy? – spytał wypuszczając na nią dym papierosowy. Dziewczyna wykrzywiła się, ale nadal nie odpowiedziała – Kochanie, przecież wiesz, że bardzo nieładnie jest uciekać.
- A czy wiesz, Mitch, że to bardzo nieładnie trzymać kogoś wbrew jego woli, niczym zwierzę? – wysyczała mu prosto w twarz, bez żadnych emocji.
Alfons stał chwilę osłupiały po czym poderwał się, złapał {T.I} za twarz i przybliżył się do niej na niebezpiecznie bliską odległość. Zacząłem się szarpać, ale dryblas, który mnie trzymał, szybko mnie obezwładnił.
- Posłuchaj mnie ty mała dziwko! Przez ciebie straciłem wiele pieniędzy, dziewczyny zaczęły się buntować, a ja prawie  musiałem zamknąć klub! – wrzeszczał na nią coraz mocniej zaciskając swoje łapska na jej delikatnej buzi – Jesteś moja, słyszysz?! I nikt inny nie ma do ciebie prawa, suko! Skoro nie możesz pracować dla nie to nie będziesz pracować dla nikogo. Zginiesz niewdzięcznico!!!
Po roztrzęsionych policzkach {T.I} zaczęły spływać łzy. Nie mogłem dłużej patrzyć jak to bydle robi jej krzywdę. Poczułem wszechogarniającą mnie złość. Odepchnąłem od siebie osiłka i rzuciłem się na alfonsa z pięściami. Zdezorientowany upadł na podłogę, a ja zacząłem bić go po twarzy. Jak on śmiał tak nazwać moją miłość?! Jakim prawem nazywał ją swoją własnością, skoro nawet ja nie miałem śmiałości tak powiedzieć, a co dopiero obcy mężczyzna, dla którego była tylko towarem!?
W przypływie niepohamowanej złości biłem alfonsa po twarzy i brzuchu. Z jego nosa i głowy sączyła się krew, a sam próbował mi jakoś przeszkodzić – na próżno, z każdą chwilą stawał się coraz słabszy.
- Harry, proszę, nie! – za plecami usłyszałem rozpaczliwy głos {T.I}. Kiedy odwróciłem się w jej stronę, Mitch wykorzystał moją nieuwagę i resztkami sił uwolnił się spod mojego ciała.
Wstał i na chwiejących się nogach próbował do mnie podejść. Również podniosłem się z ziemi pokazując mi zakrwawioną pięść. Jego towarzysz chciał mu pomóc, ale ten tylko powstrzymał go gestem ręki. Mierzyliśmy się spojrzeniami, po czym na twarzy alfonsa pojawił się szyderczy uśmiech.
- To jeszcze nie koniec. Jeszcze się z wami policzę i zapłacicie za wszystko – drżącym placem wskazał na zapłakaną {T.I} – A ty… skoro raz się stałaś dziwką, już zawsze nią będziesz.
Przy pomocy osiłka zaczął zmierzać w stronę wyjścia. W tym czasie ja złapałem {T.I} za rękę i wybiegłem z nią na parking. Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon wyjechałem na jezdnię. Dziewczyna cała się trzęsła, a po jej policzkach nieprzerwanie płynęły łzy. Chciałem ją dotknąć, ale moja ręka była we krwi. Ledwo panowałem na kierownicą, mimo że ulice były puste bałem się, że nie dojedziemy do domu w jednym kawałku.
Jedno było pewne. To nie był koniec – to był dopiero początek. Mitch nie rzucił tych słów na wiatr. Doskonale wiedział co mówił. Jeśli ktoś taki jak on chce zemsty, to prędzej czy później będzie ją miał. Ten człowiek był zdolny do wszystkiego i już wkrótce mogliśmy się o tym przekonać. Bałem się o nas. Ale w szczególności o {T.I}. Za wszelką cenę chciałem ją przed nim obronić. Ale nie miałem pojęcia jak!?
Dotarliśmy do domu. Dziewczyna siedziała niczym sparaliżowana. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do środka. Chłopaków nie było, co przyjąłem z niewysłowioną ulgą. Zaniosłem {T.I} do mojego pokoju i położyłem na łóżku. Sam szybko otuliłem ją własnym ciałem. Kiedy poczuła na sobie mój dotyk rozpłakała się niczym małe dziecko. Kołysałem ją próbując uspokoić jej roztrzęsione ciało.
- Kocham cię Harry, przepraszam za wszystko, ale tak bardzo cię kocham… – szeptała jak w amoku, a ja czułem, jak w moich oczach zbierają się zły, kiedy {T.I} obwiniała się za to, co przed chwilą się stało.
W końcu, wyczerpana płaczem usnęła. Położyłem ją delikatnie na poduszkach i przykryłem kocem. Sam podszedłem do okna. Niebo tej nocy było czyste i gwieździste. Westchnąłem zrezygnowany. Dlaczego, do jasnej cholery, szczęście było w naszym przypadku zabronione? Dlaczego nie mogłem nic zrobić, żeby dziewczyna, którą kochałem całym swoim sercem była bezpieczna i szczęśliwa… Nie… jednak mogłem…



I can't ever change without you
You reflect me

Wyszedłem z pokoju tak, żeby nie obudzić {T.I}. Usłyszałem, że chłopcy wrócili. Właśnie ich potrzebowałem. Zszedłem na dół zapominając o tym jak wyglądam. Kiedy przyjaciele zobaczyli mnie w takim stanie nie mogli wyjść z transu. A ja, jako ich brat po raz kolejny opowiedziałem im wszystko to, co się wydarzyło.
Słuchali mnie uważnie, może nawet za bardzo. Wyglądali niczym przybite psy, które ktoś wyrzucił z domu podczas ogromnej nawałnicy. Ale nie było wyboru. Tak już jest, że jeśli jest taka potrzeba trzeba coś poświęcić. A ja chciałem zrobić wszystko dla mojej miłości. Byłem gotowy na wszystko.
- Harry… - zaczął niepewnie Liam – Czy wszystko przemyślałeś?
Pokiwałem wyraźnie głową, żeby nie mieli wątpliwości. Wszystkie za i przeciw. I to było jedne wyjście żebyśmy mogli być razem… szczęśliwi. Żebyśmy choć na chwilę mogli zapomnieć co to znaczy trwoga i strach. Louis nie wytrzymał panującej między nami ciszy i rozpłakał się. Podbiegłem do niego i zaczęliśmy się przytulać. Chłopak łkał w moje ramię, coraz mocniej mnie obejmując.
- Harry, proszę, nie – jęczał, a jego łzy moczyły mi ubranie – Nie możesz, co będzie z nami?
- Kocham was, chłopcy – poczułem jak z moich oczu zaczyna płynąć ciecz – I zawsze będę, bez względu na wszystko. Ale kocham też {T.I} i wiem, że to rozumiecie. Nawet nie wiecie jak mi jest przykro, boli mnie serce, ale…
- Nic już nie mów – jęknął Zayn kręcąc głową i pociągając nosem – Lepiej nic już nie mów…

Yesterday is history
Tomorrow's a mystery

Klęknąłem przy łóżku w którym spała {T.I}. Delikatnie pocałowałem ją w usta, a jej oczy lekko się uchyliły. Miała je podpuchnięte i czerwone od płaczu. Posłała mi pytające spojrzenie.
- Kochasz mnie? – pokiwała twierdząco głową – I czy byłabyś gotowa zrobić wszystko dla tej miłości? – znowu twierdząca odpowiedź. – Czy zaufasz mi właśnie teraz i dasz się poprowadzić?
{T.I} chwyciła moją wyciągniętą dłoń i wstała z posłania. Nadal miała na sobie sukienkę, którą jej kupiłem. Splotłem w jedność nasze dłonie i pociągnąłem ją za sobą, trzymając w drugiej dłoni walizkę. Wyszliśmy na dwór. Słońce powoli zaczynało wschodzić ponad horyzont. Zacząłem zmierzać was stronę samochodu. Dziewczyna zatrzymała się robiąc zdziwioną minę.
- Kocham cię i właśnie robię najlepszą rzecz dla naszej miłości – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
Już się nie odezwała. Ona jako jedyna osoba na tym świecie była w stanie zrozumieć mnie bez użycia słów. Wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłem silnik. Ostatni raz spojrzałem na nasz dom. Już nigdy tu nie wrócę, już nigdy  nie spotkam moich przyjaciół, rodziny. A nawet jeśli, to w bardzo odległej przyszłości, kiedy będę pewien, że naszej miłości nie grożą już żadne niebezpieczeństwa.
Przeniosłem swoje spojrzenie na {T.I} i chwyciłem ją za rękę. Samochód powoli toczył się w stronę autostrady. W naszych oczach odbijała się czerwona kula, która wchodziła ponad miasto. Czułem jej spokojny i opanowany oddech. Jakby godziła się na wszystko, co szykuje teraz dla nas los.
Tak, zostawiłem za sobą cały swój dobytek, wszystko co miałem do tej pory. Zostawiłem przeszłość. Ale tuż obok siebie miałem coś więcej. Miałem swoją przyszłość…

And I just wanna see your face light up since you put me on
So now I say goodbye to the old me, it's already gone...

(Justin Timberlake – „Mirrors”)
Chaba Baba


________________________________________________

Zaskoczone? Spodziewałyście się takiego zakończenia? Myślałyście, że Harry będzie zdolny posunąć się do, aż tak, drastycznych kroków? Cóż, myślę, że jest on żywym dowodem na to, że w miłości nie ma barier ani zahamowań, że dla ukochanej osobie jest się w stanie zrobić dosłownie wszystko. Ten Imagin miał Wam to pokazać. Mam nadzieję, że sprostałam Waszym wymaganiom! :)

Poza tym bardzo cieszę się, że zaciekawiła Was ta historia i z niecierpliwością czekałyście na kolejną część. Ta jest już ostatnia. Niestety? W sumie... zastanawiam się nad tym, czy nie napisać kolejnej. Co Wy na to? Chciałyście uczestniczyć dłużej w historii tej miłości? Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Was!

zachęcam Was również do przesłuchania piosenki Justina, której fragmentów użyłam podczas pisania tego Imagina. Jest ona wspaniała i mnie uskrzydla. Już dawno nie słyszałam tak dobrego kawałka. Myślę, że po przesłuchaniu podzielicie moje zdanie :)

Życzę Wam udanej, pełnej słońca majówki i porządnego wypoczynku. A my na pewno podczas tych wolnych dni zaserwujemy dla Was jeszcze kilka historii! 
Trzymajcie się ciepło! :*

PAMIĘTAJ!
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA I DALSZA MOTYWACJA!

3 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem! Niedawno znalazłam tego bloga i już się zakochałam! Czekam na kolejne nowości!

    zapraszam też do mnie:
    http://maly-motyl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. SLAYER KU*WA!!!3 maja 2013 08:00

    Cudny imagin!!! ^.^ Jeszcze nigdy nie spotkałam się z podobną historią. Podoba mi się bardzo, ze zamieszczacie w opowiadaniach cytaty i muzykę. Czekam z niecierpliwością na kolejną część imagina o 1D i mam nadzieję, że bedzie tak samo, albo nawet bardziej zryta! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. AKCJA NA WAKACJE!!!!!
    AKCJA ZE WSTĄŻKAMI!
    Słyszeliście? Wyjaśniam! Przez całe wakacje dany fandom będzie nosił na ręce wstążkę o danym kolorze. Podoba mi się ten pomysł, nawet bardzo! ;)
    Directioners - czerwona
    Beliebers - fioletowa
    Mixer - różowa
    Roomies - brązowa
    Selenators- niebieskie
    Lovatics- zielone
    Swiftie- białe
    Rihannanavy - żółte
    TVDfamily - Czarne
    Sheeranator - pomarańczowe
    Brats - szara
    Smilers - żółte (jaśniejsze od RihannaNavys)
    Rushers - granatowe
    Barbz - Ciemny róż
    Arianators- turkusowy
    TWfamily - ciemny zielony
    (piszemy na niej swoją nazwę,np. @luuvmybiebs)
    Jeśli zobaczycie kogoś ze wstazka-podejdzcie! Obojętnie jaki ma kolor:) Wstążki zawiązujemy na prawej rece,podawajcie dalej żeby każdy wiedział:) Fajnie by było jakby wiele krajów włączyło się w tą akcje. Pewnie wielu z was wyjedzie za granice więc był by to fajny powód do rozmów.

    Wzięte - http://iagines.blogspot.com/2013/04/akcje-na-wakacje.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń