"Tonight we
should be more than friends…"
(Inna – “More
than Friends”)
BIP! BIP! BIP! O nie! Dlaczego noc musi trwać tak krótko? Dlaczego nie mogę zostać w
cieplutkim łóżku, owinięta w pachnącą pościel i jego silne ramię? Dlaczego
życie musi być takie ciężkie?
Nie otwierając oczu wymacałam na
stoiku nocnym budzik, po czym chcąc go wyłączyć, zrzuciłam na podłogę, ale to
wcale nie sprawiło, że to piekielne urządzenie umilkło. Niechętnie otworzyłam
oczy i bez głębszego przekonania podniosłam się do pozycji siedzącej.
Przeczesałam swoje włosy i zeskoczyłam z łóżka. Złapałam dzwoniące urządzenie i
szybko go wyłączyłam. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie śpiącemu, ale na szczęście
nie wzruszyły go moje poranne przygody z budzikiem.
Pozbierałam wszystkie ubrania z
podłogi i nie fatygując się pójściem do łazienki, szybko przebrałam. Złapałam w
ręce torbę i po raz ostatni omiotłam wzrokiem cały pokój, aby sprawdzić czy nie
zostały w nim żadne moje rzeczy. W końcu lepiej dmuchać na zimne…
Ciepły, wiosenny wiatr otulił
moją twarz. Ludzie nieśpiesznie podążali chodnikiem, każdy w swoim kierunku.
Spojrzałam na zegarek, który błyskawicznie mnie dobudził. Byłam spóźniona.
Znowu. Przyśpieszyłam kroku wkładając ręce do kieszeni. W jednej z nich
znalazłam papierosa. Bez namysłu włożyłam go do ust, a potem wyciągnęłam z
torby zapalniczkę. Kiedy zaciągałam się dymem pomyślałam o n i m. To on
przyczynił się do tego, że zaczęłam popalać i na pewno zostawił używkę w mojej
kurtce, bodajże kilka dni temu. Byłam jednak przekonana, że nie będzie miał mi
za złe, jeśli „pożyczę” ją sobie, na dobry początek dnia. Byłam zdania, że i
tak za dużo pali, więc mogłam śmiało powiedzieć, że w tym momencie
wyświadczyłam mu przysługę. Na samą myśl o jego brązowych oczach i pogodnym
usposobieniu uśmiech wkradł się na moją twarz.
Do szkoły wpadłam dokładnie w
połowie przerwy. Modląc się w duchu, by nie spotkać dyrektora, popędziłam do sali,
w której miała odbywać się druga, dla mnie pierwsza, lekcja. Kiedy tam dotarłam
w ławce już siedziała Amy. Uśmiechnęłam się widząc przyjaciółkę, po czym
śmiałym krokiem wkroczyłam do środka.
- O! Widzę, że nasza królewna się
już wyspała. Jak minęła noc? Była pełna wrażeń? – syknęła dziewczyna bez
powitania, widząc jak siadam obok niej.
- Amy, co cię ugryzło? – spytałam
lekko przybita jej słowami. Wiedziała, że nie lubię, kiedy karci mnie za to jak
wygląda m o j e życie.
- Kiedy masz zamiar wrócić do
domu? – fuknęła na obdarzając mnie spojrzeniem.
- Dzisiaj… może… - nerwowo
podrapałam się po karku.
- Może!? – krzyknęła uderzając
dłonią w blat białej ławki. Posłałam jej karcące spojrzenie, żeby ściszyła
swoja zachowanie. Ta tylko teatralnie przewróciła oczami. – Za dużo czasu
spędzasz z tym chłopakiem…
- Przesadzasz! – błyskawicznie
zaperzyłam, ale jednocześnie nie mogłam sobie wyobrazić, że miałabym spędzić
chociażby jeden wieczór bez niego – Po prostu dobrze się razem bawimy i tyle.
Dziewczyna posłała mi znaczące
spojrzenie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami, nie wiedząc o co jej chodzi. Amy
przez moment biła się z myślami. W końcu, jakby coś do niej dotarło, westchnęła
ciężko.
- Życie to nie jest komedia
romantyczna, {T.I} – zachowywała się jakby pozjadała wszystkie rozumy świata –
Nie myśl, że twoja przygoda skończy się tak, jak te wszystkie opowieści z
Natalie Portman czy Milą Kunis w rolach głównych.
- Amy! – zaśmiałam się – Przecież
wiesz, że to tylko głupie filmy!
- Tak, ale znasz ten schemat.
Wszystko idzie z godnie z planem, do czasu. Jedna osoba się zakochuje, ale
druga odrzuca to uczucie. Potem jest wielka rozpacz, ale… BAM! Niespodzianka!
Okazuje się, że tak naprawdę wszyscy są w sobie na zabój zakochani. Na końcu
następuje wyznanie miłości, wspaniały pocałunek bla, bla, bla… - gestykulowała
dziewczyna – Szkoda, że w twoim przypadku może dość tylko do punkty rozpaczy i
na tym niestety koniec…
- Spokojnie, mówiłam ci już tyle
razy, że wszystko jest pod kontrolą. Wiesz, że po związku z Tomem nie zamierzam
się na razie z nikim wiązać na poważnie. A Zayn… Zayn to tylko przyjemność bez
zobowiązań… Ani ja, ani tym bardziej on nie mamy zamiaru zmieniać tego, co jest
między nami. Obojgu chodzi tylko o dobrą zabawę, nic więcej…
- W porządku! – Amy podniosła
ręce w obronnym geście – Ale kiedy jednak dotrze do ciebie ta oczywista prawda, nie
mów, że cię nie ostrzegałam, kochana.
- Nie będzie takiej potrzeby,
moja droga. Wszystko jest tak jak być powinno i nic się nie zmieni.
- Oj, {T.I}, {T.I} – westchnęła
Amy – Jesteś taka naiwna…
Po kilku nurzących wykładach
nadszedł czas na lunch. Wraz z Amy postanowiłyśmy, że wyjdziemy ze szkoły i
zjemy coś na mieście. Podczas lekcji obiecałam również przyjaciółce, że
spędzimy wspólnie wieczór. Zayn ostatnio wspomniał, że ma sporo pracy i raczej
nie będzie miał czasu żeby pobyć ze mną, więc wreszcie miałam sposobność, żeby
wynagrodzić przyjaciółce stracony czas.
- To gdzie idziemy? – spytała
dziewczyna rozglądając się za jakąś przytulną knajpką – Na co masz ochotę?
- Żeby pokazać ci, jak wiele dla
mnie znaczysz, pozwolę ci dzisiaj wybrać – zaśmiałam się, na co przyjaciółka
trzepnęła mnie lekko w ramię – Ale mniej na uwadze, że z chęcią zjadłabym
sałatkę grecką – szepnęłam jej do ucha, na co ta tylko się roześmiała.
Kilkanaście minut później
siedziałyśmy w jednej z naszych ulubionych restauracji i wesoło gawędziłyśmy.
Na moją prośbę, Amy nie poruszała już więcej wątku Zayna. Widziałam jednak, że
bardzo chętnie podyskutowałby ze mną na ten temat i podpytała o kilka
pikantnych szczegółów z naszego… musiałam to w końcu przyznać, łóżkowego życia.
Miłą atmosferę przerwała moja
dzwoniąca komórka. Wygrzebałam ją z torebki po czym spojrzałam na wyświetlacz.
Na mojej twarzy gościło zadowolenie pomieszane ze zdziwieniem. Amy posłała mi
pytające spojrzenie, ale zamiast jej odpowiedzieć przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć, coś się stało? – spytałam
zadziornym tonem bawiąc się serwetką. Przeniosłam swoje spojrzenie na Amy,
która wyglądała jakby miała za chwilę wybuchnąć.
Cierpliwie słuchałam swojego
rozmówcy, rzadko się odzywając. Co jakiś czas tylko przytakiwałam i uśmiechałam
się na słowa tej osoby. Tym czasem moja towarzyszka o mało nie wyrwała mi z
ręki telefonu, by sprawdzić z kogo połączenia tak bardzo jestem zadowolona.
- W takim razie do zobaczenia za
kilka minut – rozłączyłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy – Przepraszam
cię, ale muszę iść.
- Gdzie?! Kto dzwonił?! –
zdziwiła się dziewczyna, krztusząc wodą.
- Zayn – odpowiedziałam tym
jednym słowem na resztę pytań, zarzucając na siebie kurtkę.
- Chyba sobie żartujesz… - jej
spojrzenie mogło w tej chwili zabić.
- Przepraszam – szepnęłam jeszcze
raz, po czym szybko wyszłam z lokalu i skierowałam się w stronę umówionego
miejsca, mając nadzieję, że Amy nie znienawidzi mnie już całkowicie.
Jego zarost delikatnie załaskotał
mnie po policzku kiedy się witaliśmy. Poczułam jak dłonie chłopaka oplatają
moją talię i zaciskają się na niej. Przytulił mnie do siebie, czułam na sobie
każdy centymetr jego ciała. Mimo że nie powinniśmy, nie mogliśmy powstrzymać
się przed okazywaniem sobie „uczuć” nawet w miejscach publicznych. Kiedy
oderwał swoje usta od moich, usiedliśmy przy stole.
- Dlaczego tak pilnie zależało ci
na tym spotkaniu – spytałam czując jak jego dłoń gładzi moje udo – Coś się
stało? Mam nadzieję, że to nic poważnego.
- Chciałem po prostu spędzić trochę czasu z tobą,
czy to coś złego? – spytał, posyłając mi uśmiech. Żeby podsycić ogień
wzruszyłam tylko ramionami. – Poza tym mam coś dla ciebie…
- Hmm… mam nadzieję, że to
propozycja wakacji na Hawajach – odparłam zalotnie, a chłopak tylko zaśmiał się
wesoło kręcąc głową.
- Coś lepszego – poruszył
śmiesznie brwiami. Wyjął z kieszeni kopertę i podał mi do ręki – Chciałem dać
ci to rano, ale kiedy się obudziłem już cię nie było… Ranny z ciebie ptaszek.
- I tak spóźniłam się na zajęcia…
- mruknęłam zaglądając do środka koperty i wyciągając połyskujący, prostokątny
kawałek papieru.
- Wiem, że może jest już trochę
za późno, ale bardzo chciałbym żebyś przyszła. Naprawdę zależy mi na twojej
obecności tego wieczoru…
W ręce trzymałam bilet wstępu na
koncert One Direction w Ministry of Sound, który miał odbyć się dzisiejszego
wieczoru. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Spojrzałam na Malika, który z
zaciekawieniem przyglądał się mojej reakcji.
- Ostatnio byłaś smutna i spięta,
pomyślałem więc, że chętnie się rozerwiesz, a przecież nie zrobisz tego lepiej
niż ze mną – znowu ten uśmiech, który powodował u mnie wyższe ciśnienie.
- Na pewno przyjdę – w podzięce
przytuliłam się do chłopaka.
Zegar w restauracji wybił kolejną
godzinę. Podskoczyłam na krześle jak oparzona. Zostało mi tylko kilka minut do
końca przerwy. Inaczej po raz enty będę spóźniona, a to coraz bardziej
przybliżało mnie do opuszczenia mojej uczelni. I to jak najbardziej nie
dobrowolnie.
- Muszę już lecieć, za chwilę
zaczynają się zajęcia – pośpiesznie włożyłam bilet do portfela – Czuję, że moja
kariera na uniwersytecie wisi na włosku.
- Jeśli o mnie chodzi, tylko
czekam aż cię wyleją. Wtedy będziemy mogli cię zatrudnić jako naszą tancerkę!
Jesteś zbyt seksowana żeby siedzieć w ławce i słuchać wykładów – odparł dumny
mulat.
- Trzymam cię w takim razie za
słowo – zaśmiałam się, całując go na pożegnanie w policzek i szybko zniknęłam
za szklanymi drzwiami restauracji.
Krytycznie przyglądałam się
swojemu odbiciu w lustrze. Po kilku nieudanych próbach w końcu stwierdziłam, że
wyglądam naprawdę dobrze. Miałam na sobie krótką czerwoną sukienkę, czarną
skórzaną kurtkę i botki na obcasach. Przeniosłam swoje spojrzenie na Amy, która
leżała na łóżku i przeglądała jakiś magazyn.
- Myślisz, że mogę tak iść? –
spytałam, chcąc zainteresować czymś przyjaciółkę.
- A czy to ma jakiekolwiek
znaczenie, skoro Zayn i tak zerwie z ciebie te ubrania? – syknęła z ironią.
Westchnęłam tylko na jej słowa poprawiając kołnierz kurtki.
- Mam nadzieję, że nie jesteś
zła, że Zayn podarował mi tylko jeden bilet. W sumie i tak ich nie słuchasz…
ale jeśli tylko masz ochotę zaraz do niego zadzwonię, żeby…
- Po co? Żebym go zabiła gołymi
rękami, za to że demoralizuje mi przyjaciółkę? – przewróciła oczami – Jak masz
ochotę to idź i baw się dobrze, przecież nie jestem ci tam potrzebna…
Bez słowa pokiwałam głową, że
zrozumiałam. Podeszłam jeszcze do szafy i wyciągnęłam wieczorową torebkę, do
której włożyłam kilka kosmetyków i bieliznę. Dziewczyna przyłapała mnie na tym,
ale nie odezwała się już ani słowem. Widziałam jednak po jej twarzy, że nie
jest przychylna temu co robię.
W klubie znajdowało się naprawdę
sporo ludzi. Nawet nie podejrzewałam, że chłopcy mają tylu fanów wśród
dorosłych. Byłam jednak zadowolona z tego odkrycia. Zajęłam swoje miejsce,
która okazało się być lożą VIP i zamówiłam sobie drinka. Po kilku minutach
czekania rozpoczął się występ.
Klubowicze przyjęli zespół bardzo
ciepło i już po kilku minutach występu bawili się w rytm piosenek śpiewanych
przez chłopców. Tym czasem ja spokojnie siedziałam na swoim miejscu i
przyglądałam się wszystkiemu popijając drinka. Znajdowałam się blisko sceny,
tak że Zayn bez problemu mógł mnie dojrzeć. Kiedy nasze spojrzenia się
spotkały, uśmiechnęłam się do niego, a ten puścił mi oczko. Poczułam, że ten
wieczór będzie naprawdę udany.
W pewnym momencie podszedł do
mnie jakiś mężczyzna. Spytał mnie o imię, a kiedy przekonał się, że znalazł
właściwą osobę wręczył mi małą karteczkę. Zaciekawiona od razu rozwinęłam
papier.
Ty i Ja. U mnie. 20 minut po koncercie. - Z
Podniosłam głowę, ale Malik
zajęty był swoimi fanami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyczekując końca
występu. Jeszcze nigdy minuty nie dłużyły mi się tak bardzo jak tego wieczora…
Jego dłonie błądziły po moim
ciele przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Usta co chwilę gubiły się w moim
dekolcie, to z powrotem powracały do rozgrzanych warg. Jego perfumy powodowały u mnie zawrót głowy mimo że leżeliśmy na
łóżku. Wziął w dłonie mogą nogę i zaczął podnosić sukienkę ku górze. Oddałam
się mu bez reszty chcąc, by zerwał wreszcie ze mnie ubrania i sprawił mi tą
cholerną przyjemność…
Nasze pieszczoty przerwał dzwonek
do drzwi. Oboje zignorowaliśmy go, byliśmy zbyt zajęci sobą, by myśleć teraz o
kimkolwiek innym, niż my sami. Ale uporczywy dźwięk nie ustawał ani na chwilę.
- Zaaayn – zamruczałam próbując
oderwać jego usta od swoich –Trzeba iść otworzyć…
- Daj spokój – jęknął całując
moją szyję – Podzwoni chwilę i sobie pójdzie. Chcę mieć cię teraz dla siebie…
- To tylko chwila – nalegałam
odpychając go do siebie. W końcu się poddał i niechętnie wypuścił mnie ze
swoich ramion. Zaproponowałam się, że to ja pójdę, zeskoczyłam z łóżka,
poprawiłam sukienkę i wychodząc z pokoju puściłam mu oczko.
Mając nadzieję, że ta wizyta nie
zajmie dużo czasu i za chwilę będę mogła wrócić do Zayna otworzyłam drzwi z błogim
uśmiechem, zastanawiając się przy tym, kto chce odwiedzić Malika kilka minut po
północy.
Jednak kiedy zobaczyłam kto stoi
w progu moja mina momentalnie zrzedła, a z ust wyrwało się tylko:
- Cholera jasna…
"To co najlepsze odchodzi
najszybciej…"
(Unknown)
Chaba Baba
________________________________________
Wiem, że teraz przypadała kolej Lady Jocker na dodanie Imagina, ale nie ma ona teraz za bardzo czasu, a jej głowę zajmują zupełnie inne rzeczy. Dlatego, żebyście nie pomyślały, że nas już nie obchodzicie (co jest absolutnie nieprawdą), wkraczam ja! :)
To jest mój pierwszy Imagin od bardzo, bardzo dawna, który naprawdę mi się podoba. Jest ciekawa fabuła, jest akcja i oczywiście tajemnicze, niewyjaśnione zakończenie! Nie wiem jak Wy, ale ja takie lubię najbardziej. Mam nadzieję, że Wy również ciepło przyjmiecie tą opowieść i zostawicie swoją opinię na ten temat.
BARDZO WAS PROSZĘ! KOMENTUJCIE! DLA WAS TO TYLKO CHWILA!